ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 44 96 sekretariat@tygodnikciechanowski.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 15.00

"Pod niebem Ciechanowa" - niezwykła historia Apolonii Szczęsnej i jej szkoły malarskiej

kobieta z mikrofonem, profesor Anita Frankowiak
Fot. RM

„Chichot historii” – tak o losach swojej ciotecznej babki mówiła dr hab. Anita Frankowiak podczas wernisażu w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Ciechanowie. 5 grudnia, w wypełnionej po brzegi sali, odbyło się spotkanie zatytułowane „Pod niebem Ciechanowa. Apolonia Szczęsna i jej uczniowie”. To opowieść o artystce, która tuż po wojnie stworzyła w naszym mieście tętniącą życiem szkołę malarską, by potem zostać zapomnianą przez urzędnicze decyzje. Dziś, dzięki rodzinnemu archiwum i determinacji wnuczki jej siostry, Apolonia Szczęsna symbolicznie wraca do swojego malarskiego domu.

Wystawa, którą można oglądać w bibliotece przy ulicy Warszawskiej, to efekt zbiegu okoliczności, a może raczej przeznaczenia. Zaczęło się od wizyty w Olsztynie, gdzie miłośniczka malarstwa Małgorzata Jankowska trafiła na wystawę „Kolory życia”. Zobaczyła tam zdjęcie kobiety w berecie i informację o jej ciechanowskim epizodzie. To uruchomiło lawinę zdarzeń, która doprowadziła do sprowadzenia pamiątek po artystce do miasta nad Łydynią. Gościem specjalnym wieczoru była dr hab. Anita Frankowiak, prof. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, autorka książki "Śladami Apolonii Szczęsnej", a prywatnie wnuczka Wandy Szczęsnej-Lesiowskiej, rodzonej siostry Apolonii.

– W jej rękach przetrwały fantastycznie zachowane pamiątki. Ja byłem czasami zszokowany, szczególnie zdjęciami zamku w Ciechanowie i listą obecności uczniów z 1945 roku – mówił, otwierając spotkanie dyrektor biblioteki, Lech Zduńczyk.

Od Gersona do „czarnej kawy”

Zanim Apolonia Szczęsna trafiła do powojennego Ciechanowa, przeszła gruntowną edukację w przedwojennej Warszawie. W 1931 roku rozpoczęła studia w Szkole Sztuk Pięknych im. Wojciecha Gersona. Były to czasy, gdy wyższe wykształcenie kobiet (wiemy to choćby z książki "Chłopki"), zwłaszcza artystyczne, wciąż należało do rzadkości. Jej edukację finansowały siostry, Jadwiga i Wanda, pracujące już wówczas jako nauczycielki.

Anita Frankowiak przytoczyła niezwykłą anegdotę o relacji Apolonii z jej mistrzem, profesorem Feliksem Słupskim. Był to wybitny realista, który – jak się okazuje – miał surowe zasady dydaktyczne. – Proszę sobie wyobrazić, że dopiero w 1936 roku, po pięciu latach pracy w akademii, wydał jej zaświadczenie, że w ogóle może malować akwarelą – opowiadała prof. Frankowiak. – Pisał o tym, mocno to uzasadniając: olej zawsze można poprawić, ale akwareli nie. Do akwareli trzeba mieć rękę. Uważał, że Apolonia urodziła się do akwareli.

Ten talent widać na prezentowanych w bibliotece pracach. Zachowało się 87 oryginalnych akwarel z lat 1931–1934. Apolonia stała się muzą Słupskiego – jej twarz ma Antygona na ostatnim obrazie mistrza „Edyp i Antygona”.

Ciechanowski ferment 1945 roku

Do Ciechanowa Apolonia przybyła w lutym 1945 roku. Miasto, choć zaniedbane, było pełne życia. – Ciechanów w tych wspomnieniach Apolonii aż kipi od fermentu kulturalnego i artystycznego – podkreślała prelegentka. W marcu 1945 roku ówczesny inspektor oświatowy Leopold Stiasny szukał kogoś, kto poprowadzi szkołę malarską. Pierwszy kandydat, Henryk Zgliczyński, wycofał się. Wtedy pojawiła się Szczęsna.

Szkoła Malarska im. Jana Matejki mieściła się przy ulicy Augustiańskiej 7, w barakach. Mimo skromnych warunków, działy się tam rzeczy wielkie. Apolonia stworzyła autorski, czteroletni program nauczania na poziomie szkoły średniej. Uczono nie tylko malarstwa, ale też rzeźby, metaloplastyki i sztuki użytkowej.

– Wymyśliła takie spotkania, które nosiły nazwę „czarna kawa”. Szkoła malarska i pobliska szkoła muzyczna, prowadzona przez panią profesor Gniazdowską, zapraszały się wzajemnie na swoje popisy artystyczne – opowiadała Anita Frankowiak.

Szczęsna była tytanem pracy. W 1945 roku pracowała na czterech etatach, jednocześnie tworząc szkołę od podstaw, organizując materiały plastyczne (często prosząc o nie rodziców) i prowadząc zajęcia. Zachowane spisy z natury pokazują, jak skrupulatnie liczyła każdą kredkę i każdy arkusz papieru. Niektóre z prezentowanych na wystawie akwarel są zamalowane dwustronnie – papier był towarem deficytowym.

Lista obecności – poszukiwani świadkowie historii

Jednym z najbardziej poruszających momentów wernisażu było odczytanie listy uczniów z pierwszych naborów. To nazwiska, które wielu ciechanowian może rozpoznać jako swoich dziadków czy pradziadków. W pierwszej klasie uczyli się m.in.: Zdzisław Cierniński, Franciszek Kózka, Czesława i Kazimierz Syga, Henryk Brzuchal, Zofia Rytlikowska, Joanna Michalska, Leon Stefański czy Zofia First. W kolejnym naborze pojawili się m.in.: Kazimierz i Zdzisław Brzezińscy (późniejsi uznani artyści), Natalia Ganczarek, Janina Kubaszewska, Mirosława Smoleńska, Urszula Żbikowska czy Maria Stecz.

Anita Frankowiak zwróciła się do zebranych z wyjątkowym apelem. Na wystawie, na honorowym miejscu, wisi akwarela przedstawiająca ptaki, namalowana w 1945 roku przez siedmioletnią wówczas Hanię Kubaszewską. – Jeśli ktoś z Państwa zna rodzinę państwa Kubaszewskich, ja bym bardzo chciała przekazać ten obraz. To jest akwarela tej małej wtedy dziewczynki, zachowana w idealnym stanie – mówiła wzruszona spadkobierczyni.

Koniec marzeń o „barwach życia”

Dobra passa szkoły skończyła się wraz z umacnianiem się władzy ludowe,, postępująca stalinizacją kraju. W 1950 roku szkołę upaństwowiono, zmieniając ją w ognisko plastyczne. Rok później nadszedł ostateczny cios. W marcu 1951 roku Apolonia otrzymała pismo od urzędniczki Alicji Posiełło. Jedno zdanie: zamyka się szkołę z powodu braku kredytów.

– Uczniowie pisali protesty, rada rodziców wysyłała błagania do władz. Zachowały się te listy, w których młodzi ludzie piszą, że ta szkoła jest dla nich całym światem – relacjonowała Frankowiak. Decyzja była jednak nieodwołalna. Co gorsza, władze Ciechanowa odebrały Apolonii nie tylko szkołę, ale i mieszkanie. Została bez środków do życia, z dnia na dzień. – Tak Ciechanów pożegnał w 1951 roku Apolonię – podsumowała gorzko prelegentka.

Projektantka, scenografka, przyjaciółka Mirona

Po wyjeździe z Ciechanowa Szczęsna nie porzuciła sztuki. Trafiła najpierw do Starachowic, gdzie pracowała dla zakładów samochodowych “Star”, a następnie do Instytutu Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie. Tam jej talent kreślarski i zmysł do detalu znalazły uznanie. Projektowała obuwie i tkaniny.

– Zobaczcie Państwo, w jakich czasach żyjemy. Dziś wszystko jest komputerowe. Apolonia każdy wzór rozrysowywała akwarelą, ręcznie. Każdy bucik jest opisany: na jakiej maszynie ma być zrobiony, z jakiego materiału, jak przyszyta skóra – opowiadała Anita Frankowiak, wskazując na gabloty z projektami. Apolonia była niezwykle precyzyjna. Projektując wnętrza, wyliczała nawet liczbę talerzyków i wskazywała dokładne miejsce na cukiernicę.

Lata 50. XX w. to także czas przyjaźni z warszawką awangardą: Mironem Białoszewskim, Lechem Emfazym Stefańskim i Stanisławem Prószyńskim. Razem tworzyli słynny “Teatr na Tarczyńskiej”, gdzie Apolonia przygotowywała scenografie. W książce Anity Frankowiak, która towarzyszy wystawie, znalazły się niepublikowane dotąd teksty sztuk z tego teatru.

Chichot historii

Apolonia Szczęsna próbowała wrócić do Ciechanowa jeszcze za życia. W 1987 roku, po dwuletnich staraniach, udało jej się doprowadzić do wystawy w ówczesnym muzeum. Nie była to jednak dobra przygoda. Termin wielokrotnie przesuwano, a artystkę traktowano z lekceważeniem. – Jeden z braci Brzezińskich napisał nawet list do „Tygodnika Ciechanowskiego”, w którym punktował, jak skandalicznie to się potoczyło – wspominała Frankowiak. W liście samej Apolonii do władz czytamy gorzkie słowa: „Władze kulturalne i administracyjne (...) nie zdobyły się na żaden gest humanitarny i nie uhonorowały Pani listem pochwalnym czy odznaczeniem”.

Historia powtórzyła się w 2024 roku. Kiedy Anita Frankowiak wydała książkę Śladami Apolonii Szczęsnej” i wysłała ją do ciechanowskiego ratusza, reakcja była znikoma.

– Temat umarł. Po prostu go nie ma – mówiła szczerze autorka. Dopiero wystawa w Olsztynie i interwencja pań z ciechanowskiej biblioteki sprawiły, że pamięć o malarce została przywrócona. – To dla mnie podwójny chichot historii. Pierwszy, gdy władze zamknęły szkołę w 1951 roku. Drugi, gdy nie było reakcji władz współczesnych.

Ale trzeci jest dzisiaj że wreszcie mogę się z Państwem spotkać – mówiła Frankowiak.

Zagadki Ciechanowa

Wystawa w Powiatowej Bibliotece Publicznej to nie tylko dokumenty. To także intymny świat artystki. Można zobaczyć jej oryginalną garderobę – buty w rozmiarze 35 (których nigdy nie założyła, bo kupowała po kilka par), torebki i ubrania w jej ulubionych kolorach: brązach, żółciach i zieleniach. Jest nawet parasolka z 1934 roku, jak nowa, w której nie ma ani jednej dziurki od moli.

Największą gratką dla regionalistów są jednak ciechanowskie pejzaże. Zamek, mostek na Łydyni, ale też miejsca, których identyfikacja sprawia trudność. – Mamy drogę, której ja nie rozpoznaję. Drzewa i dom widniejący pomiędzy nimi. Kto z Państwa jest biegłym regionalistą, ma zagadkę niemałą – zachęcała Anita Frankowiak. Publiczność żywo reagowała. Jeden z uczestników wernisażu zasugerował, że może to być tzw. „ciemna ścieżka” prowadząca do mostku na Łydyni od ulicy Augustiańskiej, w pobliżu terenu cukrowni.

Wystawa „Pod niebem Ciechanowa” to to pewna lekcja historii lokalnej. To dowód na to, że nawet po 80 latach można, a nawet trzeba, przywracać pamięć o ludziach, którzy budowali tożsamość naszego miasta w trudnych powojennych czasach. Apolonia Szczęsna zostawiła w Ciechanowie cały swoje serce I oddanie sztuce, talent, pracę I chęć przekazania tego najmłodszym.

Dziś Ciechanów ma szansę jej się odwdzięczyć – choćby tą wystawą. I pamięcią.

Radosław Marut

Wystawę można oglądać w godzinach pracy Powiatowej Biblioteki Publicznej przy ul. Warszawskiej. Rodziny osób wymienionych w artykule, a w szczególności rodzina Hanny Kubaszewskiej, proszone są o kontakt z biblioteką lub bezpośrednio z autorką wystawy.

PS W numerze 16 z 2 września 2025 r. "Tygodnika Ciechanowskiego" ukazał się artykuł pt. "Zapomniana historia" autorstwa Anity Frankowiak.

Komentarze obsługiwane przez CComment