

Kiedy badacze pokazują mi znalezisko, starannie zabezpieczone i oznaczone, trudno się oprzeć wrażeniu, jak bardzo niepozornie wygląda. Kilka skromnych kawałków ciemnopomarańczowej ceramiki, którą laik (taki jak autor tego tekstu) niemal na pewno pomyliłby z kawałkiem starej doniczki. Jak rozpoznać, że tak mały fragment materiału faktycznie jest cennym zabytkiem? Rąbka tajemnicy uchylił przed nami dr Michał Szubski z z Uniwersytetu ks. Stefana Wyszyńskiego.
W ubiegłym tygodniu powiat makowski gościł studentów archeologii z Uniwersytetu ks. Stefana Wyszyńskiego. Ponad dwudziestoosobowa grupa studentów pierwszego stopnia, pod czujnym okiem opiekunów, przeprowadzała na terenie okolic Makowa Mazowieckiego badania powierzchniowe, stanowiące dla młodych adeptów sztuki archeologicznej formę ćwiczenia, mającego nauczyć ich odpowiedniej metodologii badawczej. Ponadto studenci zdobywali wiedzę praktyczną na temat tego, jak wyglądają i jak odnajdywać leżące w ziemi zabytki, jak organizować wyjazdy badawcze i na czym polega współpraca między członkami zespołu terenowego.
Badania przeprowadzane są zarówno na znanych stanowiskach archeologicznych (czyli miejscach, z których zabytkowe przedmioty wydobyto już wcześniej), jak i w miejscach zupełnie dziewiczych, na których żadne prace nie były wcześniej prowadzone. Dzięki temu niemal co roku odnajdywane są nowe stanowiska, które trafiają później do ewidencji Mazowieckiego Konserwatora Zabytków.
Co odkryje ziemia?
Jak wyglądają badania powierzchniowe? Większości z nas archeologia kojarzy się z wykopaliskami i wydobywaniem zabytkowych przedmiotów z ziemi, ale przy pracach powierzchniowych o kopaniu nie ma mowy. Archeolodzy starają się wypatrzyć przedmioty, które zostały wydobyte na powierzchnię z powodu ruchów ziemi, najczęściej w trakcie orki.
- Kiedy pług pracuje, narusza warstwę orną. Jeżeli pod ziemią znajduje się stanowisko archeologiczne, to jakieś fragmenty tej ceramiki, bo najczęściej jest to ceramika, wydobywane są na powierzchnie. I my rozstawiamy się na danym polu tyralierą, z jak najmniejszymi odstępami między sobą, i ruszamy przez całe pole, uważnie obserwując ziemię – mówi dr Michał Szubski.
Kiedy interesujący badaczy obiekt jest już wypatrzony, jego pozycja zostaje dookreślona przy pomocy urządzeń GPS z dokładnością do jednego metra. Znalezisko, opisane numerem identyfikacyjnym i lokalizacją z GPS-a, jest pakowane do torebki strunowej. Miejsce, w którym przedmiot został odnaleziony, trafia na mapę. Pomimo tego, że znajdywane przedmioty potrafią być bardzo, bardzo stare, przeważnie okazują się być niezwykle trwałe.
- To nie jest tak, że ta ceramika rozpada się w rękach, mimo że jest bardzo stara. Spokojnie w takich torebkach dociera do instytutu, gdzie dalej też we współpracy ze studentami następuje opracowanie – mówi dr Szubski.
Wieloletnia praktyka
Badania metodą powierzchniową prowadzone są w Polsce od lat 70. Przez ten czas odkrytych zostało wiele stanowisk archeologicznych, a cały czas pojawiają się nowe.
Wyprawy ze studentami organizowane przez uniwersytety pełnią ważną rolę, nie tylko edukacyjną. Dzięki nim możliwe jest sprawdzenie kondycji znanych stanowisk.
Jest to istotne o tyle, że na jednym stanowisku można znajdywać zabytkowe przedmioty przez wiele lat, ich „okres używalności” jest bardzo długi. Zdarzają się co prawda sytuacje, kiedy po znalezieniu jakiegoś obiektu w danym miejscu nie odnotowuje się żadnych znalezisk przez kilka kolejnych lat, są to jednak sytuacje bardzo rzadkie. Jeśli w okolicy lub na samym stanowisku prowadzone są prace mogące je zniszczyć, zgłaszane jest to do konserwatora zabytków.
- Dziedzictwo kulturowe jest wspólne, dlatego nawet jeśli pojawi się takie zgłoszenie, naszym celem nie jest utrudnianie działań, lecz dokumentowanie znalezisk, aby nie utracić cennych informacji. Chcemy także umożliwić dalsze prace na danym terenie. Jeśli stanowisko archeologiczne znajduje się na polach ornych, nie ingerujemy w ich strukturę – nie prowadzimy wykopalisk, a jedynie dokonujemy obserwacji powierzchniowych. Badania przeprowadzamy zazwyczaj wczesną wiosną lub późną jesienią – mówi Szubski.
Dlaczego właśnie te pory roku? Wynika to z dwóch powodów. Pierwszym jest widoczność – dni są w miarę długie, światło utrzymuje się do późnych godzin popołudniowych. Dzięki temu łatwiej wypatrzyć wszystko, co leży na ziemi. Drugim są prace rolne, czy raczej ich brak w tych porach roku. Badacze mogą bez przeszkód chodzić po polach, nie przeszkadzając rolnikom w pracy i nie niszcząc ich plonów.
Zdarzają się jednak nieporozumienia. Idący szpalerem przez pole badacze brani są czasami za poszukiwaczy rzadkich minerałów, poszukiwaczy skarbów albo… myśliwych. Właściciele lokalnych gruntów nie zawsze są informowani przez gminę o planowanych badaniach, a to czasem prowadzi do zabawnych nieporozumień.
Sam jestem świadkiem takiej sytuacji. W trakcie mojej rozmowy z doktorem Szubskim, do grupy studentów podchodzi starsza kobieta, prawdopodobnie właścicielka jednego z domów w okolicy. Wywiązuje się krótka dyskusja. Po chwili jeden ze studentów podchodzi do doktora, patrzącego nań pytającym wzrokiem.
- Pani pytała, co tu robimy – mówi student – myślała, że toczy się obława za poszukiwanym.
Znaleziska
Zgodnie z wieloletnim trendem, w tym roku studenci archeologii również odnaleźli fragmenty zabytkowej ceramiki. Jak już wspominałem na początku tekstu, wyglądają one bardzo niepozornie. Na tyle niepozornie, że młodzi studenci często za zabytki biorą fragmenty cegłówki, dachówki...
-... zwierzęce bobki – podpowiada mi z uśmiechem jeden z opiekunów grupy.
W jaki sposób można więc stwierdzić, że to, co trzymamy w rękach, rzeczywiście jest zabytkiem? W pierwszej kolejności analizowana jest powierzchnia przedmiotu – jaki ma kolor, czy jest gładka czy chropowata. Sprawdzane są pęknięcia na krawędziach, czyli tak zwany przełam. To, w jaki sposób pęka ceramika, daje na jej temat dużo informacji, między innymi jaka mieszanka została użyta do jej produkcji albo jaką glinę zastosowano. To pozwala ustalić, z jakiego okresu może być to przedmiot. Czasami na znaleziskach zachowują się ozdobne wzory, dzięki czemu ustalenie pochodzenia przedmiotu może być dokładniejsze.
Oczywiście nie jest też tak, że studenci wypuszczani są w teren bez żadnego przygotowania. Na zajęciach z materiałoznawstwa zdobywają wiedzę na temat konkretnych materiałów i czym się one cechują. Jednak wiedzieć czego należy szukać, a rozpoznać tę rzecz w terenie, to dwie różne sprawy. Wyprawy badawcze dobitnie to udowadniają.
Na terenie powiatu makowskiego znaleźć można przedmioty sprzed wielu wieków. Osadnictwo na tych terenach zaczęło się w epoce kamienia, czyli w mezolicie – około 6 tys. lat przed naszą erą. Na wydmach wzdłuż rzeki Orzyc archeolodzy znaleźli przedmioty właśnie z tego okresu. W powiecie makowskim znajdywane są również zabytki pochodzące z czasów rzymskich, te związane są z kulturą przeworską. Czasami trafiają się przedmioty pochodzące z wczesnego średniowiecza i kultury nowożytnej.
Pomoc powiatu
W trakcie badań studentów odwiedzili starosta makowski Mirosław Augustyniak i wicestarosta Agnieszka Dąbrowska-Kot. Obydwoje są pod dużym wrażeniem pracy młodych archeologów, ich zaangażowania i pasji.
- Wydarzenie to ma dużą wartość, ponieważ pozwala nam, przeciętnym obywatelom, spojrzeć na archeologię z innej perspektywy. Dotychczas kojarzyliśmy tę dziedzinę głównie z wykopaliskami, natomiast powierzchniowe poszukiwania pozostawały poza naszą świadomością. Czas spędzony przez badaczy w tym miejscu jest niezwykle cenny dla lokalnej społeczności. Liczymy na to, że dzięki ich pracy zostaną odkryte nowe znaleziska, które wzbogacą wartość archeologiczną i historyczną tego terenu. Nawet jeśli tym razem nie uda się dokonać przełomowego odkrycia, będziemy nadal dążyć do organizacji kolejnych badań – mówi starosta Mirosław Augustyniak.
Przyjazd studentów archeologii jest istotny również z innego powodu. Starostwo powiatowe stara się otworzyć archiwum, które badałoby i katalogowało informacje na temat historii powiatu. Regularne odwiedziny archeologów mogą być pierwszym krokiem do realizacji tego celu.
- Niestety jako jedyny powiat nie możemy pochwalić się posiadaniem muzeum, jednak podejmujemy wszelkie działania, aby takie muzeum u nas powstało. Rozpoczynamy od utworzenia archiwum. Wkrótce udostępnimy 2-3 pomieszczenia, które Michał Chrzanowski [student, uczestnik badań] będzie mógł wykorzystać do przekazania skarbów, jakie posiada w domu. Podejmujemy wszelkie starania, aby to przedsięwzięcie nabrało realnych kształtów. Chcemy wspierać ludzi z pasją i zaangażowaniem, ponieważ ich praca nie jest czymś zwyczajnym. Powiat makowski nie obfituje w tego rodzaju osoby, dlatego tym bardziej należą się im wyrazy życzliwości i wsparcia – mówi wicestarosta Agnieszka Dąbrowska-Kot.
Studenci Uniwersytetu ks. Stefana Wyszyńskiego również wydają się być bardzo zadowoleni ze współpracy z powiatem. Może jest to więc początek owocnej relacji, a kolejne wielkie odkrycie archeologiczne nastąpi właśnie na ziemi makowskiej?
Komentarze obsługiwane przez CComment