Dziesięcioletni Bartek (imię zmienione) wracał z zajęć pozalekcyjnych do domu. Na bocznej ulicy niespodziewanie zaatakował go zwyczajny kundel. Chwycił zębami za kolano. Ponieważ sprawca nie został zidentyfikowany, prawdopodobnie było o to zwierzę bezpańskie, chłopiec musiał przyjąć trzy zastrzyki przeciwko wściekliźnie. A nie jest to przyjemna rzecz. Całe zajście pozostawia stres pourazowy.
Stało się to dwa lata temu, lecz Bartek nadal wręcz alergicznie reaguje na psy. Po prostu uważa ich za swoich wrogów, choć bajki mówią mu, że są to przyjaciele człowieka.
– Nie jest to odosobnione zjawisko – zauważa Ewa Sztuba, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Mławie.
Rzecz zasadnicza: na mocy ustawy o ochronie zdrowia i zwalczania chorób zakaźnych zwierząt psy należy obowiązkowo szczepić przeciwko wściekliźnie. Począwszy od sztuki, która ukończyła trzeci miesiąc życia, a później co roku. Taki zabieg kosztuje jednorazowo 50 – 70 zł. Nie jest to wygórowana kwota, a każdym warto ją wydać, aby zabezpieczyć psa i jego właściciela przed możliwymi późniejszymi konsekwencjami. Za niewykonanie tej powinności grozi kara grzywny do wysokości nawet 5 tys. zł, ale sankcja wymierzana jest nader rzadko. Inaczej mówiąc, życie biegnie swoim torem.
Zastanawiam się, jaki procent posiadaczy psów spełnia ten ustawowy obowiązek. Tego niepodobna ustalić. W każdej miejscowości w gminie Strzegowo raz w roku odbywa się gremialne szczepienie psów. Zjawia się lekarz weterynarii i wykonuje robotę. Wójt Damian Sobiecki przypuszcza, że jakieś 60 proc. czworonogów poddawanych jest temu zabiegowi. Weterynarze z identycznym zadaniem sukcesywnie przyjeżdżają także do wsi w pozostałych gminach w powiecie mławskim. Wójt wiśniewskiej Grzegorz Woźniak uważa, że już sama obecność pracownika lecznicy na miejscu skłania mieszkańców do szczepienia psów.
Prawdopodobnie niższy odsetek psów szczepionych jest w Mławie (tu trzeba je doprowadzić do lecznicy). Mieszkańcy tego miasta najwyraźniej lubią te zwierzęta. Widok pana (pani) spacerującego z dwoma sztukami nie należy do rzadkości. Być może w Mławie żyje nawet 4 tys. tych czworonogów, a w każdym razie dużo, co zauważają zwłaszcza przyjezdni.
- Pod wieczór szedłem po ulicach waszego miasta. Na niejednej posesji widziałem po dwa, trzy psy. Na mój widok warczały, ujadały, robiły hałas. No, pasiarnia - zwierzał mi się pewien poznaniak.
Więcej w aktualnym wydaniu „TC” .
Komentarze obsługiwane przez CComment