

W wypełnionej do ostatniego miejsca sali koncertowej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Mławie, jej uczniowie i nauczyciele przedstawili operetkę „Gejsza”, autorstwa brytyjskiego kompozytora Sydney’a Jonesa. Publiczność zgotowała im gorącą owację.
Mławska PSM od dekady corocznie przygotowuje operetkę. „Gejszę” wystawiła po raz pierwszy w 2014 roku, teraz mamy do czynienia ze swoistym redivivus, choć rzecz jasna już w innej obsadzie. Niemniej wśród publiczności zasiadało kilkoro tych, już absolwentów, którzy występowali w tamtym przedstawieniu. I pewnością był to dla nich sentymentalny powrót.
Przygotować i zaprezentować operetkę to jest trudna rzecz, wymaga mnóstwa zachodu. Próby z tegoroczną „Gejszą”, jak zresztą z poprzednimi spektaklami, rozpoczęły się już na progu nowego roku szkolnego. Trzeba było wyćwiczyć sceny, zgrać je, nauczyć się tekstów na pamięć, a do tego dostosować scenografię, kostiumy, charakteryzację. Zaangażowanie wykonawców tym bardziej trzeba cenić, że uczą się oni w dwóch szkołach (powszechnej i muzycznej), mają więc niewiele wolnego czasu.
Akcja tej komedii muzycznej toczy się pod koniec XIX wieku w domu picia herbaty w Japonii. Angielski oficer Reginald Fairfax pała miłością do gejszy O Mimosy San, z czego niezadowolona jest jego zazdrosna narzeczona Molly Seamore. Próbuje sztuczek, aby go odbić, w rezultacie sama przebiera się w gejszę (na Dalekim Wchodzie to kobieta do towarzystwa, zabawy – nie mylić z panią lekkich obyczajów), ale zostaje sprzedana na aukcji. Dochodzi do wielu niespodziewanych, humorystycznych sytuacji, w co zamieszani inni oficerowie angielscy i gejsze czy Francuzka Juliette. Wszystko najwyraźniej kontroluje gubernator prowincji Imari. Jak to zwykle bywa w operetce, akcja kończy się szczęśliwie.
Na scenie widzieliśmy trzydzieści osób (partie mówione i śpiewane), ale do spektaklu zostało przygotowanych znacznie więcej uczniów (dublety).
Więcej w najbliższym papierowym wydaniu „TC”.
Komentarze obsługiwane przez CComment