ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 44 96 sekretariat@tygodnikciechanowski.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 15.00

Niezwykłe spotkanie w Mławie. Odnalazła kuzyna z USA dzięki stronie internetowej

Grupowe zdjęcie ośmiu uśmiechniętych osób przy stole w jasnym salonie. Na stole widać filiżanki z kawą, talerze z ciastem i truskawkami. Wśród obecnych są osoby starsze oraz młodzież, wszyscy ubrani w stroje codzienne, patrzą w obiektyw.
Pamiątkowe zdjęcie ze spotkania w Mławie. Przy wspólnym stole zasiedli Matthew Gajkowski z żoną i dziećmi oraz ich odnaleziona po latach polska rodzina Wandy Grzymkowskiej

Wszystko zaczęło się 13 marca 2025 roku od jednej, niespodziewanej wiadomości. Matthew Gajkowski z Ohio, Amerykanin o polskich korzeniach, odezwał się po latach milczenia. Krótka informacja postawiła wszystko na nogi: „Będę w Polsce, chcę odwiedzić miejsca urodzenia moich dziadków. Czy możemy się spotkać?”. Tę rodzinną, bardzo osobistą historię opisuje w TC mławianka Wanda Grzymkowska.

Dla autorki tej historii, mieszkanki naszego regionu, był to początek sentymentalnej podróży, która swój finał znalazła w maju w Mławie oraz w małych miejscowościach powiatu żuromińskiego.

Potęga internetu łączy rodziny

Znajomość z Mattem zaczęła się w 2010 roku na portalu genealogicznym Ancestry. Matthew szukał śladów swoich dziadków: babci Anny Gajkowskiej (z domu Gręda) z Olszewa oraz dziadka Franciszka z Bielaw Gołuskich (gmina Bieżuń).

W tym samym czasie ja szukałam w USA potomków siostry mojej babci, Pelagii. Zwróciłam uwagę na ogłoszenie Matthew, bo nazwisko panieńskie jego babki było takie samo, jak mojego dziadka – wspomina autorka.

Szybka analiza drzewa genealogicznego rodziny Grędów z Bieżunia potwierdziła przypuszczenia: obie rodziny wywodzą się z Olszewa. Choć w XVIII i XIX wieku była to mała wioska, nazwisko „Gręda” nosiło tam wiele rodzin, co w tak zamkniętej społeczności niemal gwarantowało pokrewieństwo. Matt i jego polska rozmówczyni uznali się więc za kuzynostwo.

Przez lata pomagali sobie nawzajem – ona szukała jego bliskich w Polsce, on odnalazł jej krewnych w Ameryce (wnuków i prawnuków Bronisławy Makohon, siostry babci autorki). Dzięki tej wymianie do dziś utrzymywany jest kontakt między rodzinami po obu stronach oceanu.

Jakby znali się od lat

Do spotkania "na żywo" doszło 15 maja. Matthew przyleciał z żoną i dorosłymi dziećmi z Kopenhagi do Warszawy, a stamtąd udali się prosto do Mławy.

Gdy zobaczyłam ich w hotelowym lobby, byłam niesamowicie wzruszona. To uczucie trudne do opisania, zwłaszcza po 15 latach znajomości jedynie przez internet – relacjonuje autorka.

Barierę językową błyskawicznie przełamali przedstawiciele młodego pokolenia – zięć Pascal i wnuk Filip, którzy wcielili się w rolę tłumaczy. Atmosfera podczas uroczystego obiadu była tak swobodna, że wszyscy mieli wrażenie, jakby znali się od zawsze. Matt później w mailach pisał wprost: „Czułem, że jesteśmy jedną rodziną”.

Podróż do korzeni w strugach deszczu

Mimo chłodnej aury, goście z Ameryki ruszyli śladami przodków. Odwiedzili Radzanów, gdzie w miejscowym kościele ochrzczony został dziadek Matta, a także Bielawy Gołuskie i Olszewo.

Wizyta zakończyła się ciepłym spotkaniem w domu córki autorki, gdzie przy stole i wspólnych zdjęciach cementowano odnowione więzi rodzinne. Amerykańscy goście następnego dnia wrócili do Warszawy, by zwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego, a następnie odlecieć do domu. Choć wizyta była krótka i intensywna, pozostawiła po sobie trwały ślad i poczucie, że dla więzów krwi odległość nie ma znaczenia.

Cały artykuł w "Tygodniku Ciechanowskim"

Komentarze obsługiwane przez CComment