Do Mediolanu dolecieć można za kilkadziesiąt złotych z wielu miast w Polsce, dlatego to idealne miasto na tak zwany citybreak. Zorganizowałam więc babski wypad na kilka majowych dni.
Dwa lotniska w okolicy tego miasta są bardzo dobrze skomunikowane z centrum - dotrzeć tam można zarówno pociągiem jak i autobusem. Wysiadłyśmy na dworcu centralnym (Milano Centrale). Jest on jednym z największych w Europie i sam w sobie wart jest zwiedzenia, gdyż mieści się w zabytkowym budynku, a hala główna i peronowa przypominają monumentalna rzymską architekturę. Z zewnątrz dworzec prezentuje się równie wspaniale. Fasada jest jasna i ozdobiona licznymi rzeźbami i ornamentami. Z dworcem bezpośrednio połączone są dwie stacje metra, dojeżdżają tam również tramwaje oraz autobusy. Wsiadając do żółtej linii metra (M3) dojechałyśmy do stacji o nazwie Duomo i wyszłyśmy z niej bezpośrednio na plac gdzie stoi ona – jedna z najpiękniejszych katedr czyli Duomo. Jest oszałamiająca! To jeden z najcenniejszych, a zarazem najbardziej zachwycający zabytek Mediolanu. I jest największą świątynią we Włoszech (większa jest tylko Bazylika Św. Piotra, ale znajduje się w Watykanie). Nie da się obok niej przejść obojętnie. Mało tego – raz zobaczywszy, chce się ją oglądać raz za razem (my wracałyśmy do niej około 4 razy).
Katedra jest arcydziełem gotyku. Jej budowę rozpoczęto w XIV wieku i trwała ponad 400 lat. Zrozumieć można dlaczego, gdy ujrzy się te wszystkie detale, zdobienia, witraże i liczne rzeźby (których jest ponad 3 tys.) oraz przerażające gargulce. Fasada zbudowana została z białego marmuru przywiezionego z Candogli. Najpiękniejszy efekt tworzą popołudniowe promienie słońca padające na katedrę sprawiając, że wygląda jakby była ze złota. W 1805 r. w mediolańskiej Duomo Napoleon Bonaparte koronował się na króla Włoch. W najwyższym punkcie (108 metrów) katedry znajduje się wieżyczka, na której usytuowana jest, wykonana z pozłacanej miedzi, czterometrowa rzeźba Madonny (Madonnity). Strzeże ona miasta i przez długie lata była najwyższym punktem – nie wolno było budować wyższych budynków.
Architekci z czasem zaczęli obchodzić ten zakaz i na szczytach swoich projektów umieszczali repliki figury. Warto wykupić bilet obejmujący wejście na dach katedry, zwiedzanie wnętrza oraz muzeum katedry. Na dach wejść można po schodach, lub wjechać windą (za dodatkową opłatą). Wejście schodami nie jest wyczerpujące, dlatego nie ma co przepłacać, poza tym z bliska można zobaczyć niesamowita architekturę katedry. Zanim rozpoczęłyśmy wspinaczkę, ochrona sprawdziła czy nie wnoszone są przedmioty niebezpieczne i zakazane. Obowiązuje również odpowiedni do zwiedzania świątyni strój. Dotarłyśmy na tarasy, które zajmują powierzchnię 8000m kwadratowych. Podziwiać stamtąd można panoramę miasta: z jednej strony widok rozpościera się na starą część Mediolanu, a z drugiej na tą nowoczesną. Tarasy są bardzo popularne wśród instagramerów, odbywają się tam liczne sesje zdjęciowe. Z bliska przyjrzeć się można iglicom, na których umieszczone są posągi. Ku zdziwieniu odwiedzających zobaczyć tam można figury nie tylko świętych, ale też na przykład współczesnych sportowców. Legendy głoszą, że znaleźć można twarze Napoleona czy Mussoliniego.
Po nacieszeniu się widokami, zeszłyśmy innymi schodami bezpośrednio do katedry. Wnętrze jest gotyckie, z monumentalnymi kolumnami i ogromnymi witrażami podzielonymi na małe kwadraty, a każdy z nich przedstawia inna scenę biblijną. W katedrze rzechowywana jest relikwia – gwóźdź z krzyża, na którym Chrystus był ukrzyżowany, wystawiany na widok publiczny tylko raz w roku – 14 września. Pod sufitem zawieszony jest tajemniczy worek jutowy. Jego wnętrze owiane jest tajemnicą. Legenda głosi, że worek ów spadnie na ziemię tylko raz – w dniu Sądu Ostatecznego.
Po zwiedzeniu wnętrza przeszłyśmy przez plac do innego budynku, gdzie mieści się muzeum katedry. Znajdują się tam materiały wykorzystywane do projektowania i budowy katedry, makiety, posągi, obrazy oraz oryginalny, zniszczony korozjami szkielet Madonny. Następnie udałyśmy się do sąsiadującej ze świątynią neorenesansowej Galerii Wiktora Emanuela II, która nazywana jest „salonem Mediolanu”. Pełni funkcję galerii handlowej, ale my tylko nacieszyłyśmy oczy – portfele niepozwalały na nic więcej niestety. W środku Galerii na posadzce znajduje się malowidło byka.
Przesąd mówi, że aby mieć szczęście, należy wykonać trzykrotny obrót na pięcie na genitaliach tego zwierzęcia. Legenda cieszy się sporym zainteresowaniem, gdyż od tych wszystkich obrotów wydrążona jest już dziura we wspomnianym miejscu.
Wychodząc z Galerii z drugiej strony, dotarłyśmy do placu, przy którym mieści się jedna z najsłynniejszych oper na świecie – La Scala. Wzdłuż niej przejeżdżają zabytkowe tramwaje. Są to wysokopodłogowe wagony jednokierunkowe z nadwoziem o konstrukcji drewnianej, obsługujące linie o niewielkiej liczbie pasażerów. Ponieważ kupiłyśmy bilety dobowe, mogłyśmy korzystać z komunikacji bez ograniczeń i wielką frajdę sprawiła nam przejażdżka takim właśnie zabytkowym tramwajem.
Ciekawym miejscem w Mediolanie jest Piazza Affari i rzeźba LOVE. Znajduje się tam budynek giełdy, ale to nie on przyciąga turystów, lecz kontrowersyjna rzeźba przed nim. Przedstawia dłoń z wysuniętym środkowym palcem. Nazwa LOVE pochodzi od „Liberta, Odio, Vendetta, Eternita”, czyli „wolność, nienawiść, zemsta, wieczność”. Według jednej z interpretacji środkowy palec ma symbolizować stosunek zwykłych obywateli do rynków finansowych. Kolejnym miejscem na naszej trasie był Zamek Sforzów, wybudowany w XIV wieku z czerwonej cegły. Jest to budowla wzniesiona na planie kwadratu. Wejść można bezpłatnie na dziedziniec, który otoczony jest budynkami, zwieńczonymi basztami na każdym rogu. Wewnątrz zamku natomiast mieszczą się muzea. Niedaleko zamku znajdują się przystanki komunikacji, więc tramwajem udałyśmy się do Nawigli, gdzie warto zobaczyć kanał Naviglio Grande. Kanały w Mediolanie zostały zbudowane jeszcze w Średniowieczu, żeby można było drogą wodną dostarczać towary do miasta; między innymi marmur do budowy katedry transportowany był właśnie w ten sposób z miasteczka Candoglia w Piemoncie. W XX wieku kanały osuszono. Dziś można oglądać pozostałości architektoniczne, niemniej jednak jest to miejsce warte odwiedzenia. Wzdłuż kanału ustawione są stoliki, gdzie można usiąść i zjeść coś czy napić się kawy. Skoro już o jedzeniu mowa, to specjalnością Mediolanu jest risotto alla Milanese. Danie to charakteryzuje się kremową konsystencją oraz intensywnym żółtym kolorem, za sprawą dodanego szafranu.
Oczywiście również warte spróbowania są makarony we wszystkich możliwych konfiguracjach, pizza oraz słynne włoskie lody o smakach, o jakich nawet się nam nie śniło (urzekł nas smak jednorożca).
Ciekawym zjawiskiem charakterystycznym dla Mediolanu jest aperitivo. Wiele barów i restauracji w godzinach wieczornych oferuje bufet z przekąskami, które serwowane są do zamówionych drinków. Jest to świetny pomysł na spróbowanie lokalnych przysmaków. Zauważyć można pokazowe stoliki, na których ułożone są półmiski z przykładowymi przekąskami - niektóre spokojnie mogłyby zastąpić pełny posiłek. Na koniec udałyśmy się do Bosco Verticale. Znajdują się tam dwa wieżowce, które stały się znane za sprawą drzew rosnących na budynkach. Kompleks otrzymał wiele prestiżowych, międzynarodowych nagród, a wieżowce uważane są za jedne z najpiękniejszych na świecie.
Na koniec warto wspomnieć o najsłynniejszym muralu świata. W Mediolanie w klasztorze Dominikanów przy bazylice Santa Maria delle Gracie znajduje się fresk Leonarda da Vinci Ostatnia Wieczerza. W czasach konfliktów zbrojnych był jednym z najlepiej chronionych zabytków. Bilety kupuje się przez Internet z dużym wyprzedzeniem.
Czy warto odwiedzić Mediolan? Oczywiście, że tak! W dwa dni zobaczyć można wszystko to, co charakterystyczne dla tego miasta, poczuć klimat wielkiej metropolii i zachwycić się jedną z najpiękniejszych katedr na świecie.
Fot. Agnieszka Marut
Komentarze obsługiwane przez CComment