

Agnieszka Białecka, podleśnicza leśnictwa Majdany (Syberia), w trakcie pracy w lesie usłyszała, jak relacjonuje, rozdzierający pisk. Odgłos był na tyle niepokojący, że postanowiła to sprawdzić - na szczęście dla małej sarenki.
Do tego zdarzenia doszło w czwartek (13 czerwca) na terenie gminy Lubowidz. Historią podzieliło się Nadleśnictwo Lidzbark. Kobieta, słysząc pisk rozpoznała, że to najprawdopodobniej sarna i zaczęła podążać w stronę, z której dobiegał niepokojący dźwięk.
Zauważyła uciekającą sarnę (kozę), a zobaczywszy ją chciała się wycofać, by nie niepokoić matki z młodym. Jednak po chwili znowu usłyszała ten sam przeraźliwy i rozpaczliwy pisk. Podeszła parę kroków bliżej, zobaczyła otwory kilku nor, a w jednej z nich małe koźlę sarny, które utknęło zaklinowane w norze i głośno piszczało. Pani Agnieszka niezwłocznie przez rękawiczki gumowe delikatnie uwolniła młodą sarenkę wyciągając ją za nóżki i zostawiła w jagodzinach. Oddaliła się od miejsca. Po jakimś czasie pani Agnieszka wróciła, a matkę z uratowanym koźlęciem widziała w oddali. Otwory nor zostały zabezpieczone, by sytuacja już się nie powtórzyła.
Komentarze obsługiwane przez CComment