Podczas sesji doszło do ostrej wymiany zdań między radnym a przewodniczącą RM w Bieżuniu. Konflikt dotyczył rozstrzygnięcia kwestii, czy radny mieszka na stałe w Bieżuniu, czy nie. Danielowi Liszewskiemu groziło wygaszenie mandatu.
Do Przewodniczącej Rady Miejskiej w Bieżuniu wpłynęło pismo, w którym osoba/y podpisane jako "mieszkańcy Bieżunia" informowali, że radny Daniel Liszewski, nie mieszka w Bieżuniu. Według niektórych mieszkańców radny mieszka na stałe Żurominie, na ul. Zamojskiego. Natomiast, zgodnie z Kodeksem Wyborczym, radny musi na stałe zamieszkiwać gminę, do której rady kandyduje w wyborach.
Chociaż pismo nie było podpisane, przewodnicząca Rady Miejskiej w Bieżuniu Barbara Rogowska postanowiła się nad nim pochylić, co doprowadziło do napięć.
W sieci pojawiły się emocjonalne wpisy radnego Daniela Liszewskiego.
Pierwszy na ten temat opublikował 23 kwietnia br. Radny wskazywał w nim, że "Bieżuń to mój dom", "Zawsze byłem, jestem i będę bieżunianinem- tu jest moje serce". Nigdzie nie padło jednak "mieszkam w Bieżuniu", były zwroty ogólne, co zwraca uwagę uważnego czytelnika. W Bieżuniu mieszka ojciec radnego – Zygmunt Liszewski, przewodniczący Rady Powiatu Żuromińskiego, a także prezes OSP w Bieżuniu.
"[...]Dziś jednak odbiera mi się głos i prawo do obrony. Podczas mojej nieobecności – wyjazdu służbowego z młodzieżą – ktoś, powołując się na anonimowe i nieprawdziwe zarzuty, próbuje w nieuczciwy sposób zniszczyć moją dobrą opinię i usunąć mnie z rady. Czy naprawdę o tym, kto może was reprezentować, mają decydować osoby, którym stałem się niewygodny, bo jestem uczciwy i nie boję się mówić prawdy?" - pytał mieszkańców na platformie społecznościowej radny Daniel Liszewski.
Wsparcie społeczności lokalnej
W kolejnym wpisie (z 6 czerwca) radny Daniel Liszewski zapowiedział, że rada będzie obradować nad jego dalszymi losami.
"11 czerwca Rada Miejska zdecyduje o moim mandacie radnego. To bardzo trudna sytuacja – nie tylko dla mnie, ale także dla naszych lokalnych radnych. To nie ich wina, że ktoś podrzucił im taki problem do rozstrzygnięcia. Mam świadomość, że moja praca na rzecz mieszkańców, moja aktywność i bezpośredni kontakt z ludźmi mogły nie spodobać się wszystkim. Czasem, gdy staje się po stronie społeczności, gdy mówi się głośno o sprawach ważnych – staje się też celem. Ale mimo wszystko wierzę, że głos mieszkańców coś znaczy. Nie cofniemy się do czasów, gdy decyzje zapadały za zamkniętymi drzwiami, bez udziału obywateli. To Wy mnie wybraliście – i tylko Wy powinniście mieć prawo decydować, kto ma Was reprezentować. 11 czerwca okaże się, czy demokracja w naszej gminie to tylko hasło… czy prawdziwa wartość" – napisał radny.
Pod przytoczonymi wpisami pojawiło się wiele słów otuchy i wsparcia dla radnego, zarówno od mieszkańców, jak i od osób z innych gmin, radnych z sąsiednich samorządów. Lokalna społeczność najwidoczniej docenia zaangażowanie radnego oraz jego wkład w chociażby prowadzenie zajęć sportowych dla dzieci.
Rzeczywiście, w zawiadomieniu o zwołaniu sesji na 11 czerwca (środa) znajdował się punkt 7. w brzmieniu: "Podjęcie uchwały w sprawie mandatu radnego". Ale, co intrygujące, szybko zniknął z obrad i został zastąpiony innym, o bardziej ogólnym brzmieniu.
Zamieszkuje, czy nie zamieszkuje?
Sesja zaczęła się od zmiany brzmienia punktu 7. obrad na: "Podjęcie uchwały w sprawie ustalenia stałego miejsca zamieszkania radnego Pana Daniela Liszewskiego na terenie Miasta i Gminy Bieżuń". Zmianę rada przyjęła jednogłośnie.
Następnie, po kilku punktach porządkowych oraz relacji burmistrza Andrzeja Sztybora z okresu międzysesyjnego oraz podsumowaniu tego okresu przez przewodniczącą RM w Bieżuniu Barbarę Rogowską głosu udzielono prawnikowi gminy – Pawłowi Aranowskiemu.
- Główny problem, którym macie się dziś państwo zajmować dotyczył ustalenia, czy pan Daniel Liszewski zamieszkuje gminę Bieżuń – przybliżył prawnik, po czym wskazał, że wraz z przewodniczącą w tym zakresie działają już od około 2 miesięcy. W ocenie mecenasa przewodnicząca była zobowiązana do rozpatrzenia pisma, jakie do niej wpłynęło od mieszkańców.
- Źle się stało, że kroki wyjaśniające zostały potraktowane jako atak na pana radnego – stwierdził Paweł Aranowski.
Prawnik zapewniał, że działania jego i przewodniczącej skupiły się wyłącznie na wyjaśnieniu aspektu wskazanego w piśmie (a nie kompetencji radnego) i były jak najbardziej obiektywne, bez z góry powziętego celu. Radę do ustalenia faktów w zakresie stałego pobytu radnego zobligował również wojewoda mazowiecki.
- Z tego co było na dzisiejszych komisjach podnoszone, nie ma żadnych dowodów, które by świadczyły o tym, że pan Daniel Liszewski (gminy Bieżuń – przyp. red.) nie zamieszkuje – stwierdził prawnik.
Przewodnicząca nazywa radnego "przebiegłym"
Wieść przekazana przez mecenasa ucieszyła mieszkańców, którzy gromadnie pojawili się obradach, aby wesprzeć swojego radnego.
Atmosfera jednak po chwili zrobiła się gęsta, a to za sprawą wygłoszonego przez Barbarę Rogowską oświadczenia, która, jak zapewniła, najbardziej ucierpiała w tej sprawie.
- Panie Danielu Liszewski. Stwierdzam, że jest pan bardzo przebiegłym człowiekiem. Uruchomił pan nagonkę medialną na mnie i pozostałych radnych, dokonując manipulacji, kierując uwagę i zaangażowanie emocjonalne społeczeństwa na fakt prześladowania pana, a odwrócenia uwagi od istoty sprawy, czyli faktu zamieszkiwania na terenie gminy Bieżuń. Zaczyna pan od zdjęcia z krzyżem. Podziwiam pana odwagę, ale to bardzo uwiarygadnia pana apel do społeczeństwa. Panie Liszewski, kto chce pana pozbawić obywatelstwa Bieżunia? Radni czy autorzy pisma, czyli podpisani mieszkańcy Bieżunia? Panie Liszewski, radni podziwiają pana pracę na rzecz społeczeństwa, tylko często zastanawiają się jak pan radzi sobie z czasem, aby spełnić obowiązki nauczyciela w-fu w SP w Zawidzu, nauczyciela w-fu w ZPO w Bieżuniu, kierownika Hali Sportowej w Bieżuniu, pracę w banku żywności, liczne akcje charytatywne, wolontariat i oczywiście jest pan uczciwym radnym, jak pisze pan w apelu skierowanym do społeczeństwa – zaczęła ostro Barbara Rogowska.
Następnie przedstawiła radnemu Liszewskiemu oraz wszystkim zebranym proces rozpatrywania pisma od mieszkańców. Dodała także, że jego treść została ujawniona m.in. z powodu "nadto emocjonalnego" wystąpienia Zygmunta Liszewskiego, ojca radnego, na poprzedniej sesji. Przewodniczący Rady Powiatu Żuromińskiego stanął w obronie syna. Winą za nagłośnienie tematu obarczyła także samego zainteresowanego.
- Nie trzeba było długo czekać. Pojawiły się lawinowo w mediach społecznościowych krytyczne wypowiedzi pana zwolenników na temat mój oraz pozostałych radnych. Jakim prawem depcze pan moją godność?! Ja proszę pana pracuję w samorządzie 20 lat. Nigdy nie dopuściłam się żadnej niegodziwości, nie pisałam anonimów ani skarg. Wszystkie kwestie, z którymi się nie zgadzałam załatwiałam publicznie. Jestem nauczycielem z 46-letnim stażem pracy przy tzw. "tablicy". Tu siedzą, wśród radnych, wśród sołtysów moi uczniowie. Siedzą rodzice dzieci, których uczyłam. Wypuściłam całe szeregi młodzieży z mocno ukształtowanymi postawami moralnymi i patriotycznymi. Dlaczego pan zarzuca mi jakieś knowania, celowe, nieczyste działania wobec pana? - pytała przewodnicząca RM w Bieżuniu.
W dalszej części wypowiedzi Barbara Rogowska stanęła w obronie radnych, którzy, w jej ocenie, zostali niesłusznie negatywnie ocenieni przez internautów. Przewodnicząca dopytywała także Daniela Liszewskiego, dlaczego podważa zaufanie do radnych, a następnie wskazała, że nikt z rady nie jest autorem tego pisma. Na koniec zaś Barbara Rogowska poleciła radnemu trzymać się sentencji, jaką umieścił w mediach społecznościowych ("Warto być uczciwym").
Radny odpowiada
- Widzę, że pani ogląda moje zdjęcia, szkoda, że pani nie czyta moich wpisów, bo w żadnym wpisie nie atakuje nikogo ani osobiście, ani personalnie. To co pani robi ze mną w ostatnich dwóch miesiącach to... Nie będę już tego komentował. Dzisiaj każdy słyszał. Ostatnia sesja, przedostania sesja – każdy może sobie posłuchać, może dojść do swoich wniosków, swoich komentarzy. Ja nikomu takich komentarzy nie podsuwam. Mam prawo do tego, żeby informować, tak jak pani powiedziała, moich wyborców, czy moich zwolenników, o tym co się dzieje tutaj, bo nie każdy wie o tym, że sesję można obejrzeć, że można przyjść na sesję i w takiej sesji wziąć udział, że drzwi nie są zamknięte. Przykro mi tylko, że pani cały czas mnie atakuje personalnie, bo ja nic pani tak naprawdę nie zrobiłem, nie wiem skąd te zarzuty – stwierdził Daniel Liszewski, a następnie wskazał, że pisma anonimowe nie powinny być rozpatrywane.
Na dowód, że pismo jest anonimowe przytoczył dokument od wojewody, gdzie właśnie tak zostało określone. Następnie zarzucił przewodniczącej, iż nie chce mu ona pokazać pism, jakie w tej sprawie wysyłała do różnych instytucji. Później Barbara Rogowska odparła, że pisma te czekają na radnego w biurze rady.
- Powiem pani, że nie czuję do pani żadnych uczuć. Jak co pani odbiera to pani prywatne zdanie, z którym się zupełnie nie zgadzam. Mam prawo do tego, żeby informować, tak jak pani powiedziała, moich wyborców co tu się dzieje i to będę robić – podsumował radny.
Przewodnicząca broniła swojego stanowiska, że pismo nie jest anonimowe, powołując się na ocenę mecanasa Aranowskiego, który stwierdził, że pismo anonimowe to takie, które jest niepodpisane i uniemożliwia wskazanie jego autora. Barbara Rogowska przygotowała nawet pismo, które było anonimem, a mimo to zostało rozpatrzone przez radnych, kiedy przewodniczącym RM w Bieżuniu był... Zygmunt Liszewski (w 2018 roku).
Mecenas stwierdził, że rozważanie kwestii anonimowości pisma jest odbieganiem od tematu.
Ojciec i syn
Cała sprawa, jak się później okazało, może mieć źródło w osobistych urazach.
- Miałem się nie odzywać, ale tyle tygodni to już trwa, że człowieka głowa boli od tego, ale, że pani Barbara mnie wywołuje cały czas do dyskusji to powiem jeszcze raz. Ja wiem kto napisał te pismo, ale to jest moja sprawa tylko. Przypomnę pani telefon do mnie, któremu pani nie zaprzeczyła. Powtarzam słowa "Zygmunt ucisz tego Daniela, bo rozwala nam komisje i sesje. Bo jak nie to ja, jako mieszkaniec Bieżunia napiszę na niego pismo i nie będzie radnym". Powtarzam słowa, jak Bóg jest mi miły. To pani przewodnicząca do mnie dzwoniła. Szkoda, że nie nagrałem, to bym państwu puścił. Jaka to jest wiarygodność? Także skończymy tą dyskusję, nie ubliżajmy sobie nawzajem, bo ani pani nie jest święta, ani ja nie jestem święty. Nie ma ludzi świętych – zaatakował przewodnicząca Zygmunt Liszewski.
- Pan błędnie przytoczył tę rozmowę. Ja te słowa skierowałam najpierw na komisji rewizyjnej do syna, ale ja nie mówiłam, że napiszę, tylko, że pojadę do wojewody jako zwykły obywatel Bieżunia. Tak powiedziałam Skoro pan już schodzi do tego pułapu, to jak pan odpowiedział?- przyznała przewodnicząca, a Zygmunt Liszewski odpowiedział: "On ma swoje lata, ja mam swoje. Co mam zrobić? Zabić go?".
Podczas tej wymiany zdań zapanowała cisza na sali. Następnie Barbara Rogowska stwierdziła, że Zygmunt Liszewski prosił, żeby "już tego mu nie robić", uzasadniając swoją prośbę aktywnością społeczną syna. Zygmunt Liszewski zaprzeczył tym słowom. Barbara Rogowska zaprzeczyła natomiast, że napisała pismo.
Po tej nieco zaskakującej dyskusji głos zabrał Ryszard Gadomski, przewodniczący komisji rewizyjnej, która zajmowała się ustaleniem miejsca zamieszkania radnego Daniela Liszewskiego. Komisja, jak wcześniej informował mecenas, nie znalazła przesłanek, aby radny nie mieszkał na terenie gm. Bieżuń. Radni zagłosowali zgodnie z tym stwierdzeniem (14 osób za). Wstrzymała się jedynie Barbara Rogowska.
Sprawę można uznać za zakończoną, ale na pewno przez najbliższy czas temat będzie żywy wśród radnych oraz mieszkańców gminy.
Komentarze obsługiwane przez CComment