Podczas mycia okien, które obecnie jest zupełnie nieuciążliwą czynnością, przypomniały mi się dawne czasy. Pamiętam z dzieciństwa podwójne okna w starych, wiejskich domach.
Drewniane, ciężkie ramy osadzone były na szerokich futrynach. Jedne otwierane były na zewnątrz budynku. Pomiędzy nimi na okres zimowy, na parapecie, układano watę. Dla dodatkowego ocieplenia, a również dla ozdoby. Raczej nie były takie okna otwierane w czasie zimy. Może te dodatkowe, środkowe, nie miały ruchomych zawiasów? Nie wiem. Na okres lata zdejmowano je z futryn i wynoszono. Były bardzo ciężkie. Widziałam kiedyś, z jakim trudem sąsiad wynosił je z synem na strych. Myślę sobie teraz, że gdyby miały zawiasy, mogłyby być całoroczne i w czasie lata chronić dom od upałów. Poza tym nie trzeba byłoby ich dźwigać dwa razy w roku. Nie mam już kogo zapytać, czemu tak było. W każdym razie praca przy oknach była żmudna, czasochłonna i ciężka.
W moim rodzinnym domu były okna drewniane, obowiązkowo pomalowane na biało, dwuszybowe, skręcane na śruby. Trzeba było przed umyciem napracować się śrubokrętem, aby je umyć w środku, a po umyciu znowu skręcić. Zajmowało to mnóstwo czasu i było pracochłonne. Najgorzej, jak przy malowaniu, które odbywało się co kilka lat, do śrub dostała się farba. Bez silnego mężczyzny, nie dało się śruby odkręcić. Takie okna funkcjonowały bardzo długo, zapewne jeszcze są w wielu mieszkaniach. Niektóre z nich też były otwierane na zewnątrz, co uniemożliwiało dokładne umycie, jeśli okna były na piętrach. Trzeba było zamknąć jedno skrzydło, drugie otworzyć i z zewnętrznego parapetu umyć to zamknięte. To była gimnastyka!
Wspomnieć należy o sposobach mycia. Dawniej nie było takich środków chemicznych jak obecnie. Woda z octem, do mocno zabrudzonych ram kostka szarego mydła i stare, uprane ścierki, służyły jako narzędzia. Kolejnym etapem było wejście na rynek różnych „cudownych” środków chemicznych. Blask bił od szyb po oczach! Ileż cudów przy okazji miało miejsce. W moim mieście, na początku lat osiemdziesiątych, w pewnym okresie nie można było przejść ani przejechać główną ulicą. Milicja miała mnóstwo pracy, gdyż trzeba było organizować objazdy. Ktoś COŚ CUDOWNEGO ujrzał na szybie jednego z domów. Zjeżdżały pielgrzymki z całego Mazowsza i innych regionów Polski ujrzeć CUD. Miasto stało się sławne. Nie byłam godna, aby coś tam zobaczyć, oprócz śladów po rozciągniętym ścierką płynie do mycia szyb. Proboszcz parafii chyba też nic nie dojrzał, lub pod naciskiem określonych organów musiał zadziałać, bo po pewnym czasie poprosił właścicieli domu o zdjęcie okna. Postawił je pod kościołem, aby zbytnio nie jątrzyć wśród tych, którzy „ujrzeli”. Potem okno znikło bez śladu.
Obecne okna, dwu, trzy czy czteroszybowe to mebel, jak każdy inny w mieszkaniu. Myje się szybko i bez problemu. Ramy i futryny nie muszą już być białe, coraz częściej widzimy je w różnych odcieniach brązu czy w innych kolorach. Są dużo łatwiejsze do umycia. Myjka karcher lub po prostu specjalna ściereczka z mikrofibry do mycia szyb, czysta woda i po problemie.
Sądzę też, że nie przywiązujemy już takiej wagi do tego, aby nie było na szybie żadnej smugi. Przecież to nie ma znaczenia. Chodzi o zlikwidowanie brudu i kurzu, który osadził się na szybach i ramach. Poza tym, jakie znaczenie ma jakaś smuga na szybie? Żadne!
Coraz częściej pozbywamy się również firan i zasłon. To dodatkowa uciążliwa czynność. Zdejmowanie, pranie, prasowanie i ponowne wieszanie ich na karniszach to ciężkie i również praco- i czasochłonne zajęcie. Dla starszych ludzi bardzo niebezpieczne. Na dodatek z krótkotrwałym efektem. Materiały mają to do siebie, że chłoną zapachy kuchenne, zbierają kurz, a efekt? Po prostu przyzwyczajenie! Coraz więcej osób z nich rezygnuje. Można wykorzystać parapet nie zasłonięty szmatą, więcej światła przedostaje się do domu, ciepło z grzejnika nie zatrzymuje się na oknie. Ma to wiele zalet.
Wspomnieć należy, że kiedyś mycie okien było domeną kobiet. Tak, jak prawie wszystkie prace domowe. Kiedy w początkach lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, mój mąż mył okno w naszym mieszkaniu w bloku, sąsiad krzyczał z chodnika:
- Złaź z tego okna! Kto to słyszał, aby chłop okna mył! Jeszcze moja baba zobaczy i mnie każe też myć!
Obecnie wielu mężczyzn podejmuje się tego zadania i nikogo już to nie dziwi. Zresztą, dlaczego miałoby dziwić? Kobiety pracujące zawodowo to powszechność, zatem obowiązki domowe również muszą być dzielone.
Zbliżają się święta i pewnie w większości mieszkań okna będą myte. Przecież trzeba porządnie posprzątać. Tak, jakby cały rok nie trzeba było. Tylko czy tak naprawdę ważne jest to, czy okno będzie czyste, czy dobra atmosfera, życzliwość wzajemna i bycie razem?






Komentarze obsługiwane przez CComment