

Onegdaj, jakem dziatkiem był, mniemał ja, iż umysłu ciasnoty dostatek, jaki świat nasz trawi, braku dostatecznem podwojów otwarcia ku mędrców wiedzy implikacyą i nadzieję złudną żem żywił, iż gdy wiedza owa na prawicy wyciągnięcie być raczy, światłym człek się ostanie po wsze czasy.
Zaprawdę powiadam wam, oto dowód, iż jam sam głupiec. Natenczas dopiero, kiedy roków temu pół kopy wihajster się objawił, co się internetem zowie, obaczył człek, w czem raczym kąpieli zażywać. Zaprawdę powiadam wam, czysta woda to to nie jest.
Wihajster, co się internetem zowie, orężem wszak obosiecznem i nie jeno mędrców szkiełka i oka rachunki podawać nam raczy, a i maści wszelakiej dziwadeł prawdy objawione. Drzewiej człekowi dziwak dziwakiem się jawił. Natenczas dziwak na mędrca z góry spogląda, i ku prawdzie monopol uzurpowawszy, niezawisłej kontemplacyi inicyacyę ponad roków wiele dociekań, obserwacyi i weryfikacyi alchemicznem sposobem bezczelnie stawia. Nigdy wszak nie miał ci on drogi tak prostej, coby do rzesz utrafić. Ongiś dezaprobaty uświadczył by niechybnie, natenczas zaś to on umysłom nieoszlifowanem mędrcem się jawi.
Ironija w tem wszystkiem takowa, iż tenże, co niezawisłej kontemplacyi inicyacyą się chlubi, ode kontemplacyi owej niezawisłej daleko jest, jako tylko daleko być może. I nie jeno po temu, iż logiką rzekomą się chlubiąc, logikę ową poniewiera okrutnie. Niezawisła jego wszak kontemplacya pojąć nie raczy, iż tańczy ci ona jako zagra procederu owego prowodyr. Chytrość prowodyra owego tem się jawi, iż w niezawisłość kontemplacyi swej wiarę pokładać ofierze pozwala. A któż procederu owego prowodyrem, wiedza to nie tajemna.
Prawda ludu wabić nie raczy. Prawda jako flaki ze olejem nudna, niestrawna i uciążliwa nazbyt. Łgarstwo zaś na pokuszenie wiedzie, albowiem krasne ma opakowanie, atrakcyi pełne i za duszy struny te pociąga, co nie konceptem, a emocyami się karmią. Takoż przeto nim prawda w po świecie wojaż wyruszy, kłamstwo z wojaży owych już powrócić zdoła. Prawda przeto niechybnie w dezinformacyi bagnie utonąć musi, jako los takowy ongiś kulturę spotkał.
Jako mawiał onegdaj cyrulik sławetny, wszyscy kłamać raczą. Łgają na potęgę dworzanie królewscy, posłowie, dostojnicy, komesi i decydenci wszelacy. Kłamie każden jeden, jako i my kłamiemy naszym winowajcom. Jako tedy prawdę wyłuskać z owego morza informacyi zwodniczej? Ano prawda nigdzie ujść nie raczyła, i jest tam, gdzie była ode niepamiętnych czasów. Jeno odgrzebać ją trzeba.
Coby prawdę odnaleźć, ku źródłom udać się trzeba. A droga to daleka i skrótów ku niej brak. W drodze owej ode szamanów, hochsztaplerów i oświeconych jaśnie z daleka się trzymać, albowiem człek prawdziwie oświecony braków swych świadom. Wiedzy i osiągnięć ludzkości przeze roków wiele nabytych nie skreślać, wiedzą z obrazów ruchomych ze kaligrafią żółtą zastąpiwszy. Woli nadobnej mędrców i alchemików z góry nie zakładać, spisek zewsząd węszywszy. Umysł otwarty mieć, jeno nie na oścież, coby przeciągu nie było i mózgowia nie przewiało. Chucie swe powstrzymać przede tem, co kolorowe, a puste w środku. I świadomość mieć, iż prawda różnoraka być może i znaczeń wiele posiadać, przeto pytania odpowiedzi prostych znaleźć nie muszą.
Ku źródłom udać nam się trzeba, albowiem w razie przeciwnem we ustroju takowem obudzim się niechybnie, co się idyokracyą zowie. A mnie inny świat miły, gdzie w wojaże człek wyrusza, tam gdzie żaden człek nie dotarł jeszcze.
Zali wżdy, nie lepiej z kapitanem Kirkiem się pogubić, niźli z prezydentem CaMacho odnaleźć?
Komentarze obsługiwane przez CComment