ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Kolejny, nowy wspaniały świat

Kiedy Aldous Huxley pisał swoją słynną antyutopię „Nowy, wspaniały świat" był rok 1931. Akcję książki prezentującą społeczeństwo ogarnięte szaleństwem powszechnej i absolutnej szczęśliwości umieścił w połowie XXI w. Ale już rok później w Niemczech do władzy doszedł Adolf Hitler i naziści natychmiast zaczęli energicznie szerzyć swoją wizję szczęścia, poprzez pogromy, obozy koncentracyjne, cenzurę, rasizm.

W Rosji już wcześniej wybuchła rewolucja i narody tam zamieszkujące praktykowały uszczęśliwianie poprzez ideologię komunizmu, często w syberyjskich łagrach. Poruszająco opisał to Gustaw Herling-Grudziński w książce „Inny świat".

Zastanawiamy się jak mogło dojść do tego, że mądrzy i wykształceni ludzie dali się ogłupić tyranom, tak patologicznym ludziom jak Stalin czy Hitler. I dochodzimy do wniosku, że nie ma determinizmu w dziejach, że faszyzm nie musiał się wydarzyć, zwykle był jakiś punkt zwrotny, który przesądził o dalszym rozwoju. Takim przełomowym momentem była niewątpliwie konferencja w Monachium, w 1938 roku. 

Wówczas to przywódcy Zachodu, premier Wielkiej Brytanii Chamberlain oraz premier Francji Daladier, przekonani że ważny jest „pokój za wszelką cenę" podpisali układ, który zezwolił niemieckiej III Rzeszy zająć dużą część Czechosłowacji. Nie musieli tego zrobić, ich kraje w tamtym momencie były wystarczająco silne żeby zatrzymać faszyzm. Ale zwyciężyło tchórzostwo. Ówczesny minister spraw zagranicznych Czechosłowacji Kamil Krofta przewidział w swoich wypowiedziach, że „nie jesteśmy ostatni, po nas przyjdzie kolej na innych". I przyszła… Polska tego doświadczyła tragicznie rok później. Holokaust pochłonął miliony i był w dużej mierze konsekwencją głupoty. Głupota i naiwność polityków są z nami na każdym etapie historii.

Po klęsce Hitlera odbyła się konferencja w Jałcie, gdzie Stalin, Churchill i Roosevelt na prawie półwiecze przesądzili o losie Polski w obozie komunistycznym. Zimna wojna jednak się skończyła i udało nam się wyrwać z komunistycznych krat. Od 1989 r. jesteśmy wolnym krajem, z chwiejną co prawda demokracją, ale integrującym się z Zachodem. Tyle że Zachód jest coraz bardziej niepewny siebie i staje na rozdrożu. Jedni ciągną w lewo, drudzy całkiem w prawo. Każde nowe wyzwanie, takie jak wojna Rosji z Ukrainą czy nasilająca się imigracja, prowadzi do jeszcze większego rozchwiania i sporów. Przestają działać filary zachodniego porządku, jak demokracja i prawo.

Dotyczy to także Ameryki, lidera Zachodu. Po ubiegłorocznym zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa nowe wiatry wieją z Waszyngtonu. Najtrafniej ujął to znany historyk Timothy Snyder: „Ameryka była dotąd demokracją, z elementami oligarchii. Teraz jest oligarchią, z elementami demokracji". Czas pokaże czy nie jest to zbyt optymistyczna konstatacja. Trump chce bowiem nie tylko „zbawić" Amerykę poprzez oligarchizację, przy pomocy usłużnych miliarderów, ale także wprowadzić nowy porządek w świecie. Stosuje proste rozwiązania mające pasować do wszystkich problemów. Konflikt w Gazie rozwiąże poprzez wyrzucenie Palestyńczyków z tego terenu. Niech jadą do Egiptu, Jordanii albo Turcji. Nieważne, że te kraje się na to nie godzą, podobnie jak sami Palestyńczycy. Jak się zbuntują, Trump obiecuje im piekło. Jak gdyby do tej pory piekła tam nie było.

Podobnie innowacyjną metodę rozwiązania konfliktu Ukrainy z Rosją zastosował w czasie telefonicznej rozmowy z Putinem. Zanim się jeszcze rozpoczęły właściwe negocjacje dał do zrozumienia, że gotów jest pójść na daleko idące ustępstwa. Zadziwił ekspertów od negocjacji. Ziemie, które Rosjanie zdobyli w wyniku inwazji niech sobie zatrzymają. Nagroda za odwagę. Trump ogłosił zaraz, że w żadnym wypadku nie widzi Ukrainy w NATO i że Ameryka nie będzie gwarantem bezpieczeństwa Ukrainy. Zapomniał, że obowiązuje jeszcze Memorandum Budapeszteńskie z 1994 r., w którym Rosja, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zobowiązały się zagwarantować integralność terytorialną Ukrainy w zamian za zrzeczenie się Ukrainy prawa do strategicznej broni nuklearnej, wówczas znajdującej się na jej terenie. Teraz Trump chciałby zaprosić Rosję do Grupy G-8, najbogatszej elity państw, to przecież cywilizowany kraj, czyż nie? Nieważne stają się wojenne okrucieństwa i rosyjskie barbarzyństwo, wszechstronnie udokumentowane. W ten sposób zdejmie z Putina odium międzynarodowego przestępcy, ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Za to sam Trybunał chciałby Trump zlikwidować, a na razie nałożył na niego sankcje. To też jest światowe novum. W brytyjskim parlamencie lider Liberalnych Demokratów Ed Davey, powiedział, że zdrada Ukrainy w tym momencie byłaby największą zdradą od czasu zdrady przez Zachód Polski w 1945 r.

Odbyła się kolejna konferencja bezpieczeństwa w Monachium. Piękne miasto teatrów i muzeów, w którym Hitler rozpoczynał karierę. W monachijskich pubach wygłaszał swoje trujące oracje. Teraz europejscy i amerykańscy demokraci roztrząsają tam losy kontynentu. Dużo wzniosłych słów, aktów strzelistych i demagogii. Komentatorzy zastanawiają się jak dalece Europa ulegnie „trumpizacji", czy będzie w stanie troszczyć się o bezpieczeństwo bez amerykańskiego parasola, jak zmienią się relacje euroatlantyckie i czy wybuchnie wojna handlowa o cła. Nowy wiceprezydent Stanów J.D. Vance nie zostawił na Europejczykach suchej nitki. Oskarżył ich o zdradę wspólnych, demokratycznych wartości, cenzurę, prześladowanie inaczej myślących, gdy walczą z mową nienawiści. Cytował Jana Pawła II, na co premier Tusk przypomniał, że papież miał inne intencje, gdy mówił „nie lękajcie się" pragnął bowiem podtrzymać w Polakach ducha oporu wobec ówczesnych władz. Amerykaninowi odpowiedział stanowczo niemiecki minister obrony Oscar Piskorius, traktując wywody Vance'a jako bezprawne mieszanie się do niemieckich wyborów. Amerykańscy oligarchowie (głównie Elon Musk) kibicują AfD, partii neonazistowskiej, na obecnego zaś kanclerza wylewają smołę. Rząd w Waszyngtonie staje po stronie radykalnej prawicy. Radzi jej zapomnieć o duchach przeszłości, budować wielkie Niemcy.

O co w tym wszystkim idzie? Skąd zapalczywość wobec Europy? Skąd ta retoryka przypiekająca polityków Unii? Trump nie ufa demokratycznym przywódcom, ufa jednak, jak mówi, Putinowi… Wierzy, że Putin ma pokojowe zamiary! Vance też mówi w Monachium, że zagrożenia nie płyną z Rosji czy Chin, ale z wewnątrz europejskiego Zachodu (podobnie jak niektórzy nasi politycy z PiS). Skąd ta drastyczna wolta w amerykańskiej polityce?

Widmo trumpizmu krąży już po świecie. Wielu wyczuwa w nim globalny przekręt. I nie bez przyczyny. Trump chciałby gruntownie zdemolować obecny porządek świata, żeby na gruzach zbudować globalne amerykańskie mocarstwo. Trumpiści nienawidzą Niemców tym razem nie dlatego, że mają totalitarne intencje, tylko całkiem przeciwnie, bo są główną siłą napędową demokratycznej Unii Europejskiej, która jeśli się zintegruje, będzie mieć większy potencjał niż USA. Może być silnym konkurentem. Jeśli nie będzie Unii, Europa będzie coraz słabsza. Z każdym krajem budującym mityczną „wielkość" Waszyngton łatwo sobie poradzi, stosując transakcyjny „art of the deal".Tam gdzie do władzy dojdą narodowcy, będą toczyć walki ze wszystkimi wokół. Z dyktatorami tego świata Trump też się dogada, tak sądzi. Tych można łatwo przekupić, jaką taką błyskotką. Na razie smali cholewki do szejków arabskich, bo ci mają pieniądze żeby inwestować w Ameryce.

Zatem nowy, wspaniały świat będzie niezwykle prosty. Będzie nim rządzić Ameryka, a w niej będą rządzić pieniądze. Czyli bajecznie bogaci oligarchowie z pomocą najnowszej technologii z Doliny Krzemowej. Tymczasem, trzeba zachowywać demokratyczne pozory, rozwiewać mgłę wzajemnie wykluczających się sentencji (siła poprzez słabość), żeby się zbyt szybko nie wydało, że to wszystko gra. Niech tam sobie myślą że ten prezydent jest nieprzewidywalny.

Tylko dlaczego tumany tej mgły muszą być znowu rozwiewane z Monachium? Czy to znów wróży Apokalipsę? Czy kryje się za tym złowroga Nemesis? Przed nami dni których jeszcze nie znamy...

Komentarze obsługiwane przez CComment