Rosyjskie drony nad Polską to ewenement na skalę światową. Wiemy, że było ich dziewiętnaście, może więcej. Najgroźniejsze zostały zestrzelone przez polskie i natowskie samoloty. Kilka europejskich krajów pomogło nam bezpośrednio poprzez udział w akcji, kilka zadeklarowało pomoc we wzmocnieniu obrony.
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte obiecał wzmocnić Wschodnią Ścianę sojuszu. Nie było chyba żadnego szefa państwa w Europie, który by nie wyraził pełnej solidarności z Polską, nawet Victor Orban zrobił to na swój sposób ("Polacy są uwikłani w wojnie po uszy"). Nie jest więc prawdą, jak głoszą od lat cynicy, że w godzinie próby nikt palcem nie kiwnie, nie będzie za nas umierał. Zebrała się Rada Bezpieczeństwa ONZ i uchwaliła poparcie dla nas. Nawet jeśli przedstawiciel Rosji się temu sprzeciwił (twierdził, że dotarcie rosyjskich dronów do Polski byłoby fizycznie niemożliwe, bo nie mają takiego zasięgu, zaś rząd rosyjski stwierdził że drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną przez pomyłkę....te dwie tezy są sprzeczne z sobą, chyba że wejdziemy w wyższe rejony fizyki kwantowej gdzie występuje zjawisko "kota Schrodingera" - kot jest, a zarazem go nie ma).
Miałem wątpliwości co do naszego głównego sojusznika - Stanów Zjednoczonych. Prezydent Trump zapytany o drony nad Polską wyraził niezadowolenie w swoim ezopowym stylu i rzucił: "here we go", zinterpretowane jako "zaczyna się". Ale co się teraz zaczyna? Armagedon? Ten idiom można rozumieć na tysiąc sto sposobów. Trump jest co najmniej ambiwalentny, jeśli nie obojętny. Potem znowu, nagabywany, wyraził przekonanie, że to mógł być błąd,pomyłka, że niby przypadkiem gromadka dronów nawiedzała nas przez całą bożą noc. A gdy przedstawiciele polskiego rządu twardo oświadczyli że to na pewno nie był błąd ani przypadek, Trump kilka razy powtórzył to co już słyszeliśmy w jego wydaniu wielokrotnie, że jest Putinem rozczarowany i nie jest zadowolony z rozwoju sytuacji. Pewnie było mu przykro i mikro, ja to rozumiem bo gdy przyjaciel zawiedzie, gnębi nas smutek i żal.
Po tak serdecznym przyjęciu Putina przez Trumpa na Alasce, niewdzięczni, brzydcy Rosjanie zwielokrotnili ataki na kluczowe obiekty w Ukrainie. Tego już Trump ma dość. Gdzieś tam w sieci przemknęło, że tym razem posunie się jeszcze dalej niż do tej pory i skreśli Putina z listy znajomych na Facebooku...Ale w to nie chce mi się wierzyć, bo Trump ma litościwe serce.
Dla satrapów. Ostatnio otworzył się na białoruskiego wodza, Łukaszenkę. Dzwoni do niego, pisze, wyraża zrozumienie dla jego trudnej roli, a gdy Łukaszenka zwolnił ostatnio małą grupę dysydentów (wśród których było też troje Polaków) Trump zaraz napisał, że będzie modlił się o jego zdrowie i dobre samopoczucie. I zaraz zniósł też wszelkie sankcje nałożone wcześniej na Białoruś. I jak tu tak poczciwemu i pobożnemu człowiekowi nie przyznać nagrody Nobla? W tym roku trzymajmy kciuki za Trumpa.
Choć w Ameryce Trump zachowuje się mniej zacnie. Niedawno na uniwersyteckim kampusie w Utah zastrzelono młodego działacza i influencera MAGA (republikańskiego ruchu wspierającego Trumpa), założyciela Turning Point USA, Charliego Kirka. Miał 31 lat, zostawił żonę i dwoje małych dzieci. Wszyscy politycy, z lewej i prawej strony, potępili ten zamach. Żyje nim cała Ameryka. Niby nic, w tym kraju każdego dnia od kul ginie ponad sto osób, przyczyną jest nieposkromiony dostęp do broni (w USA jest więcej broni niż ludności). Ale Kirk był wyjątkowo aktywny we wspieraniu władzy i był podobno świetnym mówcą. Jedni portretują go jako współczesnego świętego, pełnego cnót wszelakich i dobrych intencji (tak widział go prezydent Trump), inni wskazują że był fanatycznym przeciwnikiem liberałów, LGBT i wszelkich mniejszości. Na każdym wiecu afirmował Drugą Poprawkę do amerykańskiej konstytucji, czyli prawo obywateli do posiadania broni. Był rasistą, eksponującym białą supremację i chrześcijański nacjonalizm. Swoim językiem wzniecał nienawiść. A karma wraca...
Trump ogłosił, bez hamletyzowania, jeszcze zanim policji udało się namierzyć napastnika, że był nim z całą pewnością zwolennik radykalnej lewicy. Rozumianej bardzo szeroko. Zaczął więc piętnować opozycyjną Partię Demokratyczną i wydawało się, że jej przywódców przepędzi z kraju (bo tak się też często odgrażał), albo ich internuje w obozie. Tymczasem okazało się, że zamachowcem był młody, 22-letni Tyler Robinson, z bardzo prawicowej, pobożnej, republikańskiej rodziny. Ojciec jest policjantem, z pełnym dostępem do broni, chłopak zaś działał w konkurencyjnej organizacji i był jeszcze bardziej radykalny niż Charlie Kirk. Tyler Charliemu zarzucał umiarkowanie. Ruch MAGA jest teraz w olbrzymim kłopocie, Trump zresztą również...i nie tylko w tym kontekście. Niedawno przegrał proces z pewną pisarką (Elisabeth Jean Carroll), którą kiedyś molestował seksualnie i zniesławiał. Musi wypłacić jej ponad osiemdziesiąt milionów dolarów, tytułem odszkodowania. Na biednego nie trafiło, jednak to sporo…
Ale nie wylewajmy krokodylich łez, to nie nasz kłopot, mamy swoje (to znaczy, rosyjskie) drony. Ale czy na pewno rosyjskie? Trump zdawał się wątpić. Cały nasz polityczny establishment nie miał wątpliwości. Ani Tusk, ani Nawrocki, ani nawet Kaczyński. Ani zachodni przywódcy. Także natowscy wojskowi wyrazili pełne przekonanie, że drony przesłali nam właśnie Rosjanie w prezencie. Drony nie miały, na szczęście, głowic bojowych, ale miały rosyjskie znaki i napisy. Putin koniecznie chciał przetestować nasze przygotowanie do wojny. Przez krótki czas zarówno premier, jak i prezydent składali podobne, patriotyczne enuncjacje i można było odnieść wrażenie, że nastąpił kolejny cud nad Wisłą...bo kochamy tę samą Polskę. Wrażenie prysło jak mydlana bańka. Ale okazało się, że w sprawach nadrzędnych, gdy chodzi o bezpieczeństwo kraju, Polacy mogą wznieść się ponad partyjne i personalne podziały. A nawet personalne animozje. Czy wszyscy? W żadnym razie. Z opublikowanego Raportu Res Futura wynika, że aż 38% rodaków uważa, że drony wysłali Ukraińcy, tylko 34% że Rosjanie. Byli też tacy, którzy uważali że to Niemcy, albo nawet....rząd. Niejaki dr Rafał Brzeski ogłosił że była to "partnerska ustawka rosyjsko-niemiecka".
Nawet gdy lecą drony, ludzie mają w głowie androny. I nie tylko przeciętni ludzie, także posłowie. Ci zwłaszcza, którzy lubią dezinformować i szczuć na Ukraińców. Jakby powiedział George Bernard Shaw, dezinformacja nie tyle robi z ludzi idiotów, ile celuje w idiotów ( i to wcale nie w "pożytecznych"). Marek Jakubiak głosił na YouTubie, że to ukraińskie drony. Przedtem, w długiej rozmowie z redaktorem Krzysztofem Ziemcem fałszywie opowiadał, że Niemcy nie chcieli nas w NATO ani w Unii. Prawda jest taka, że byli naszymi "głównymi adwokatami" w trakcie rozmów akcesyjnych w Brukseli. Takie kłamstwa wypowiada z pokerową twarzą niedawny kandydat na prezydenta!
Androny opowiadali też różni posłowie Konfederacji, którzy od dawna zdają się być nie tylko anty-unijni, ale i prorosyjscy. Także ci, którzy reprezentują nas w Strasburgu. Anna Bryłka atakowała Unię za solidarność z Polską, za piękne przemówienie Ursuli von der Leyen. Twierdziła, że Unia żyje w okowach tęczowych bajek i lewicowej ideologii. To wszystko prowadzi, według niej, do utraty bezpieczeństwa. My zaś Polacy "rozumiemy, że bezpieczeństwo naszej ojczyzny zależy przede wszystkim od naszego narodu". Wojna w Ukrainie? To nie jest nasza wojna....Chciałoby się zapytać panią Bryłkę, czy panią Zajączkowską-Hernik, co będzie jak już wypiszemy się z Unii i z NATO, i zostaniemy sami, a inny kraj nas zaatakuje jak Ukrainę. Czy gdyby wszyscy w Europie i na świecie przyglądali się biernie, wzruszali ramionami i mruczeli pod nosem 'to nie jest nasza wojna"...czy to by się im podobało?
Polska prawica lubi uderzać w "zdemoralizowane zachodnie elity". Ale one zdają się budzić z odrętwienia i dekadencji, zbroić na poważnie i przygotowywać do współczesnych wyzwań. Jednym z nich jest zmienione współczesne pole walki. Wojna ma charakter hybrydowy, ciągle eskalowany, włącznie z dezinformacją prowadzoną w sieci. Nie wszyscy zauważyli jak łatwo jej ulegają, na swoją i naszą zgubę.
Komentarze obsługiwane przez CComment