

Jajko jakie jest każdy widzi. Co najmniej raz w roku, a szczególnie w okresie Wielkanocy o tym produkcie - wytworze – towarze - symbolu mówi się dużo i na wszystkie sposoby. Każdy się bowiem zna na jajach, niczym na piłce nożnej. Pozwólcie więc, że także niżej podpisany dorzuci do koszyka parę swoich jajoprzemyśleń.
Zacznijmy od końca, czyli od symbolu. Tu nie ma żadnych zmian. Jajko, w towarzystwie zajączka i pisklęcia, od lat (jeśli nie wieków) są symbolami Świąt Wielkiejnocy, Zmartwychwstania Pańskiego, generalnie symbolizują życie, odrodzenie, wiosnę, płodność… Znaki ważne nie tylko dla świata katolickiego. W Polsce w tym okresie organizowany są tzw. „jajeczka”, czyli przedświąteczne spotkania w instytucjach, firmach i szkołach, na których uczestnicy goszczą się „wielkanocnymi potrawami”. Dominują potrawy jajecznopochodne. Na niektórych z tych spotkań dochodzi nawet (na wzór bożonarodzeniowego opłatka) do „łamania się jajeczkiem”, chociaż jest to ceremoniał nieco trudniejszy do przeprowadzenia przy stole. Ale w rodzinach dzielenie się jajeczkiem jest dość powszechne.
Jajko to wytwór kury nioski (również indyczki, kaczki, gęsi). Mamy jaja klatkowe, ściółkowe, wolnowybiegowe i od… baby ze wsi. W handlu najtańsze są klatkowe, czyli „3”, ściółkowa „2” jest przeciętnie o 10 gr droższa na sztuce; o kolejne 10 gr rośnie cena za „1”, czyli jajka z wolnego wybiegu. W ramach wolnego wybiegu, jeszcze droższym, z wyższej półki są dla klienta jaja ekologiczne, czyli „0”. No i są jeszcze „jaja od baby ze wsi”, które biją wszystkie inne na dziób. Ale baba babie nierówna. Mam szczęście należeć do klubu pewnej sympatycznej „baby”, która, jak przystało na obecne czasy objeżdża swoich klientów osobiście, co środa, z towarem. Pozwala również zajrzeć do gospodarstwa, w którym te jaja są znoszone, żeby odbiorcy mogli zobaczyć na własne oczy szczęśliwe, grzebiące kury.
W Polsce, tak jak w całej Unii Europejskiej, możemy się dowiedzieć wszystko o jajku jako towarze, bo każda legalnie zakupiona sztuka ma kod, w którym są wszystkie istotne informacje, nie tylko o kraju pochodzenia, ale także o fermie. Coraz bardziej popularne wśród konsumentów, którym dobrostan kur nie jest obojętny, są wspomniane „jedynki”, które stanowią 20 proc. produkcji krajowej. Kury mogą chodzić po wybiegu, zamykane są tylko na noc, a każdemu ptakowi trzeba zapewnić 4 m kw. powierzchni. Ale tu jest problem, bo gdy chce się mieć dochodową fermę wolnowybiegowa potrzeba hektarów. Bardziej dochodowe są hodowle ściółkowe, a najbardziej klatkowe.
Oczywiście właściciele ferm są zwolennikami tych dwóch ostatnich, niektórzy nawet proponują ograniczać, a wręcz zakazać produkcji jajek z wolnego wybiegu, motywując to „bezpieczeństwem żywnościowym Polaków”. Chodzi o ptasią grypę, która dziesiątkuje hodowle, co rusz to w innych regionach Polski. Ostatnio byliśmy informowani o masowej gazyfikacji i utylizacji milionów sztuk kur niosek i brojlerów, a także indyków i kaczek w Wielkopolsce oraz na Mazowszu, w pow. żuromińskim, mławskim i sierpeckim.
Jeden z hodowców-producentów wypowiadając się do prasy zapowiadał droższy produkt już na te święta, jako skutek rozprzestrzeniającej się grypy. Winnym tej epidemii ma być, zdaniem ekspertów, dzikie ptactwo. Wróżono także załamanie eksportu jaj, bo ceny polskich jajek przestaną być konkurencyjne za granicą. Polscy drobiarze na bardziej przyjazne dla kur sposoby produkcji przestawiają się niechętnie, ale jednocześnie zarzucają sieciom handlowym, że jaja bezklatkowe sprowadzają z innych krajów, nie informując o tym konsumentów.
Ministerstwo rolnictwa zapewnia jednak, że jajek nie zabraknie. Polska jest czwartym, po Francji, Hiszpanii i Niemczech ich producentem w UE. Rocznie produkujemy ok. 11 mld jaj, z czego 40 proc. wysyłamy za granicę. Rocznie Polacy zjadają średnio 150 jaj na osobę. Jedna dziesiąta tej sumy, czyli 15, przypada na zbliżające się święta.
Niech to będą smaczne, ekologiczne, pochodzące od grzebiącej kury – jaja wielkanocne.
Komentarze obsługiwane przez CComment