Wiadomo, Jan Kochanowski wielkim poetą był... Żyjący w XVI wieku poeta, tłumacz i dramaturg odegrał wielką rolę w rozwoju języka polskiego i rodzimej twórczości literackiej, a także w kręgu kultury europejskiej epoki Renesansu.
W encyklopedii możemy przeczytać, że zaliczany jest do najwybitniejszych postaci polskiej literatury, bo „jako pierwszy w pełni świadomie i mistrzowsko wykorzystał język polski jako narzędzie artystycznego wyrazu, wyznaczając nowy kierunek dla przyszłych pokoleń twórców”.
Nic dziwnego, że „gościu, siądź pod mym liściem…” rozbrzmiewało w ub. sobotę, jak Polska długa i szeroka, podczas Narodowego Czytania 2025 r.
O twórczości Kochanowskiego napisano już chyba wszystko. Wiele też wiemy o jego barwnym życiu, podróżach, działalności publicznej. Nie pisał pamiętników, ale wiele ciekawych informacji o czasach i ludziach, a także o samym sobie, cechach charakteru, zamiłowaniach i przygodach (choćby z „białogłowami”) przekazał we „Fraszkach”, które uważam za perły w kolekcji jego twórczości.
Fraszki są też pewnym zapisem kronikarskim epoki. Od kogo, jak nie od mistrza Jana z Czarnolasu dowiemy się czym żył dwór królewski, magnaci i szlachta oraz mieszczanie (o chłopach nie dowiemy się za wiele). Informował co wówczas było modne, ciekawe i na czasie.
M.in, jak zmieniało się życie codzienne mieszkańców Warszawy, i co oznaczało dla ówczesnej Rzeczpospolitej wybudowanie Mostu Zygmuntowskiego. (Most Zygmunta Augusta – drewniany most przez Wisłę istniejący w latach 1573–1603. Pierwsza stała przeprawa przez Wisłę w Warszawie i najdłuższa drewniana przeprawa ówczesnej Europy licząca 500 m długości. Most stanowił jedno z najwybitniejszych dzieł inżynierskich polskiego Odrodzenia. Został zniszczony przez krę i nigdy nie odbudowany. Następny stały most (żelazny)w Warszawie powstał dopiero w 1864 roku – Wikipedia).
Kochanowski, jako aktywny uczestnik życia publicznego, stronnik dworu króla Zygmunta Augusta, a także podróżnik, Europejczyk pełną gębą i zwolennik Unii (polsko-litewskiej), był zapewne świadkiem otwarcia tej nowoczesnej przeprawy, dumny z tej inwestycji i wdzięczny królowi za jej sfinansowanie. Dał temu wyraz w swoich „mediach społecznościowych”, czyli we fraszkach. Na cześć mostu (i króla) napisał kilka pochwalnych fraszek.
W pierwszej wychwala Zygmunta Augusta, żartuje, że dzięki niemu oszczędza kilka szelągów, które musiałby dać przewoźnikowi łodzi czy promu za transport z jednego brzegu na drugi, a teraz może te pieniądze... przepić.
Na most warszawski
Bógżeć zapłać, o królu, żeś ten most zbudował.
Pierwej zawżdy szeląg nad potrzebę chował,
A dziś i tenem przepił, bo, idąc do domu
Najpóźniej, od przewozu nie płacę nikomu
W kolejnej z fraszce zatytułowanej „Na tenże”(most), poeta kpi sobie z Wisły i znów wychwala króla:
Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi,
Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi;
Nalazł fortel król August, jako cię miał pożyć,
A ty musisz tę swoje dobrą myśl położyć,
Bo krom wioseł, krom prumów już dziś suchą nogą
Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.
A w trzeciej fraszce podkreśla „międzynarodowe” znaczenie mostu, nie omieszkując dodać, kto to wszystko sprawił...
To jest on brzeg szczęśliwy, gdzie na czasy wieczne
Litwa i Polska mają sejmy mieć społeczne.
A ten, który to wielkim swym staraniem sprawił,
Aby już więc żadnego wstrętu nie zostawił,
Wisłę, która nie zawżdy przewoźnika słucha,
Mostem spętał; bród wielki, ale droga sucha.
Przekraczając obecnie suchą nogą, wte i wewte, przez spętaną mostami Wisłę warszawskich pamiętajmy o zachwycie Kochanowskiego pierwszym mostem.
A że mocno kadził królowi? No cóż. Sam przyznał we fraszce „Na lipę”, że z obopólną korzyścią
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie .
RYSZARD MARUT
Komentarze obsługiwane przez CComment