Historię Polski mógłby ktoś opisać jako ciąg różnych nieporządków, przetykanych okresami (względnych bardzo) porządków czy ładów. A nawet określenie "ład polski" nie kojarzy się najlepiej, jak pamiętamy z czasów premierostwa Mateusza Morawieckiego. To taki nadwiślański oksymoron.
Dlaczego tak jest, że jakikolwiek porządek ma u nas krótki żywot, można tylko zgadywać, powołując się na nasz słowiański rodowód, czy artystyczne rozmemłanie. Co kto woli. Lewica czy prawica, Piłsudski czy Gierek, nikt i nic nie było w stanie zmienić naszego charakteru narodowego. Jesteśmy dzielni, romantyczni, ale grzęźniemy w bałaganie. Za cara i za Jaruzelskiego, za Wałęsy i za PiS-u.
Tak też zaczyna się dziać po ostatnich wyborach. Wygrał je Karol Nawrocki, ale z niewielką przewagą i wokół tego wyniku narasta pandemonium. Także z uwagi na osobliwy background prezydenta - elekta, jego gangsterskie koneksje i ewidentny szwindel z kawalerką pana Jerzego, poparty wieloma, zupełnie niespójnymi wersjami. Obie strony barykady rozgrzane emocjami do zenitu. To widać przede wszystkim na forach społecznościowych, ale także w mediach głównego nurtu. Pewien zdesperowany pan Paweł obwieścił "koniec Polski" i ogłosił, że jeśli te wszystkie nieprawidłowości, które się pojawiły w trakcie głosowania nie zostaną wyjaśnione, to on będzie skakał na bungee bez zabezpieczeń.
Odpowiedziała mu Joanna Szczepkowska pisząc, że Polska była nawet wtedy gdy jej nie było. A to co się teraz dzieje "sami sobie robimy, sami jesteśmy przeciw sobie, a nie wróg zewnętrzny". Jednak nie ma powodu skakać na bungee, bo jeszcze jest rząd i będą następne wybory.
Ale na razie mamy nowy, wielki nieporządek po ostatnich wyborach. Ponoć skarg z tytułu nieprawidłowości wpłynęło do Sądu Najwyższego około pięćdziesięciu tysięcy. Rzecznik Sądu określił to jako "atak hybrydowy", bo Sąd ma czas tylko do 2 lipca. Pewnie się nie wyrobi. Ale przecież w 1995 r., gdy walczyli ze sobą Wałęsa i Kwaśniewski skarg było kilkaset tysięcy. I się nie zawaliło.
Teraz jest więcej emocji niż kiedykolwiek. To skutek ostrej polaryzacji oraz zwycięstwa Nawrockiego "na żyletki". To nowe pojęcie politologiczne określające zwycięstwo tak minimalne że budzi wątpliwości. Tym bardziej że w wielu komisjach głosy oddane na jednego kandydata przypisano drugiemu. Obie strony reagują nerwowo. Strona lewa chciałaby najchętniej ponownego przeliczenia wszystkich głosów, co byłoby herkulesowym precedensem, strona prawa zaś, czuje się zwycięska, zatem uważa, że w ogóle nie ma sprawy i wszelkie sugestie odnośnie konieczności sprawdzania głosowań uważa za próbę zamachu stanu. Ni mniej ni więcej. Tak uważa na przykład poseł Marek Jakubiak. Ale wielu posłów prawicy, w pierwszych wywiadach, po ogłoszeniu wyników exit poll, kiedy "wygrywał" Rafał Trzaskowski uznało szybko, że wybory są sfałszowane i takich wyników nie uznają. Premier Tusk, nie podważając zwycięstwa Nawrockiego, opowiedział się za przeliczeniem głosów tam, gdzie są podejrzenia pomyłek czy oszustwa wyborczego, bo przecież zawsze mówiliśmy ludziom, że każdy głos się liczy… Teraz odsądza się go w środowiskach pisowskich od czci i wiary. Jak zawsze.
Tym bardziej Adama Bodnara, który jako Prokurator Generalny też ma coś do powiedzenia i nie tylko opowiada się za przeliczeniem głosów w wybranych komisjach, ale także za tym, aby skargi skierowane do Sądu Najwyższego (zgodnie z konstytucją), rozpatrywał skład sędziowski, który będzie ogólnie uznany. Podobnie uznała PKW. Rządowy projekt, aby rozpatrywał je zespół piętnastu najstarszych stażem sędziów (tzw. ustawa incydentalna), został odrzucony przez prezydenta Andrzeja Dudę. Skargi zostaną rozpatrzone przez tzw. neo-sędziów (nominowanych przez niekonstytucyjną neo-KRS), w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ta Izba nie jest uznawana jako sąd przez unijne trybunały. I tu rysuje się polski nieporządek. Bo z góry wiadomo, jaki będzie werdykt tej Izby. Zawsze zgodny z oczekiwaniami jedynie słusznej partii PiS. Czy taki werdykt zostanie uznany przez rząd? A jeszcze bardziej istotne czy taki werdykt uznają obywatele? Z sondaży wynika, że większość Polaków nie jest zadowolonych ze zwycięstwa Nawrockiego i zdecydowana większość pragnie ponownego przeliczenia głosów. Tyle, że to kosztowna procedura.
Prawa strona uważa, że to nie wchodzi w grę i działa na zasadzie fait accompli, czyli faktów dokonanych. Prezydent Duda zwołał nawet Radę Bezpieczeństwa Narodowego, na którą zaprosił prezydenta - elekta Karola Nawrockiego, pomimo tego, że on jeszcze nie został zaprzysiężony, ani nawet Sąd Najwyższy nie zatwierdził wyników wyborów. Zatem teoretycznie może wcale nie zostać prezydentem. Wzbudziło to powszechne oburzenie i zgorszenie, nie tylko wśród polityków. Oburzona była między innymi, wspomniana poprzednio Joanna Szczepkowska oraz wielu innych artystów. Premier Tusk określił reakcje prezydenta Dudy jako "histeryczne". Bo przecież zawsze były skargi i zawsze były rozpatrywane. A teraz mógłby się rozpłynąć pisowski triumf? Bo mogą zostać zdemaskowane metody "kontrolowania wyborów" posłów Czarnka i Mateckiego? Ludzie mają prawo wiedzieć, czy gra była uczciwa.
Pragnąc mocno skompromitować polityków Lewej Strony, skompromitowała się Telewizja Republika, ujawniając taśmy sprzed lat z nagraniami rozmów Tuska z Giertychem i Giertycha z jego klientem Leszkiem Czarneckim. Te taśmy, częściowo z nielegalnych podsłuchów, zostały ponoć komisyjnie zniszczone w 2019 r... Poza tym niczego nie wniosły, nie ujawniły jakiegokolwiek przestępstwa. Do tego relacje adwokata z klientem są pod taką samą ochroną prawną jak lekarza z pacjentem, czy tajemnica konfesjonału. Nawet prawicowy publicysta Łukasz Warzecha napisał, że to kompromitacja Tomasza Sakiewicza i te audycje powinny otrzymać nagrodę w kategorii Kapiszon Roku. Krytycznie odniósł się także Sławomir Mentzen. Określił to monstrum jako "standardy sowiecko-afrykańskie".
Takie są teraz nieporządki polskie. Ale czy gdzie indziej jest aby lepiej? Amerykański prezydent Trump zapowiadał, że szybko wygasi wszelkie konflikty zbrojne. I że gdyby on był wcześniej prezydentem wojna w Ukrainie w ogóle by nie wybuchła. Wojna trwa jednak nadal, z każdym dniem się wzmaga. A jeszcze bardziej konflikt na Bliskim Wschodzie. Izrael zaatakował Iran i wojna między tymi krajami sieje zniszczenia i ofiary ludności cywilnej. Trump zastanawia się, czy Stany Zjednoczone powinny się włączyć po stronie Izraela. Jeżeli to nastąpi Amerykanie zbombardują zakład wzbogacania uranu ulokowany w Fordo, głęboko pod powierzchnią gór. Ponoć chcą do tego użyć taktycznej broni nuklearnej. Iran odgraża się równorzędnym odwetem. To byłby niewątpliwie nowy nieporządek światowy.
Komentarze obsługiwane przez CComment