Są ludzie co w każdej niemal sprawie powołują się na wyroki nieba. Jak gdyby nadal czytali Fredrę. „Wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba". Ale czy Aleksander Fredro to pisał poważnie? Można powątpiewać. Miał sarmackie poczucie humoru i wolał komedie niż dramaty, pomimo tego że żył w czasach zaborów. Ale był hrabią...
Dziś czasy są mniej arystokratyczne, nie jesteśmy hrabiami, większość z nas jednak, także narzekacze, nie zgodziła by się na jakąkolwiek zamianę czasu życia. Mnie na przykład, rozbiory kojarzą się zawsze z Syberią. Mój dziadek studiował w Petersburgu i został wziętym adwokatem. Lecz jego brat wylądował w Workucie. Na szczęście przejściowo, przeżył, lecz po powrocie zmarł na zapalenie płuc. To był nierzadki człowieczy los w tamtych czasach.
Dlatego z przejęciem czytałem zarówno „Archipelag Gułag" Sołżenicyna, który w obozach znalazł się dlatego, że napisał list w którym krytykował władzę - (przejęty przez wojskową cenzurę), jak również wielkie dzieło naszego Gustawa Herlinga Grudzińskiego pt. „Inny świat". Herling został wysłany na Syberię, bo był Polakiem. To wystarczyło. Opisał niewyobrażalne upodlenie człowieka, pracę ponad siły, udało mu się jednak wstąpić do Armii Andersa i uciec z Rosji na Zachód. Później ożenił się z zamożną córką włoskiego filozofa i osiadł w Neapolu. Gdzie wcale nie umarł, jak chcieliby fataliści, tylko tworzył znakomity „Dziennik pisany nocą" oraz inne dzieła, publikowane regularnie na łamach paryskiej "Kultury". (w PRL był na niego „zapis"cenzury.).
Sołżenicyn, dzięki swojemu talentowi, ale też obozowemu doświadczeniu, otrzymał literacką nagrodę Nobla. Herling- Grudziński nie był aż takim szczęściarzem, ale jego środowisko, skupione wokół „Kultury" umożliwiło otrzymanie tego wyróżnienia przez Czesława Miłosza. Ten przeżył okupację i uciekł z komunistycznej Polski.
Czy był w tym "palec przeznaczenia? A może nawet "ucho"? Jak mówią biskupi "Pan Bóg pisze prosto po krzywych liniach życia". Ale czy oni chcieli mieć krzywe linie życia? Nie sądzę. W późniejszych latach wybrali życie stateczne i pracowite.
Ludzie doszukują się determinacji bazując na religijnej doktrynie, która co prawda nie neguje Opatrzności, ale jednak w centrum stawia „wolną wolę", stąd w polskiej tradycji jest też powiedzenie, że „każdy człowiek jest kowalem swojego losu". Nawet wtedy gdy różne determinanty stają mu na drodze. Na przykład wojna...
I właśnie, niektórzy nie mają najmniejszej wątpliwości że wojna, tak długo nieobecna na polskiej ziemi, w końcu musi wybuchnąć. Ba, to będzie trzecia już, wielka światowa wojna. Dopatrują się tego proroctwa w Biblii, albo już u Nostradamusa.
W ramach prawicowego wzmożenia w całym zachodnim świecie wielu sięga do źródeł, do Biblii właśnie i doszukuje się tam prawd, które zdawałoby się dawno odrzuciliśmy. Na przykład akceptacji dla niewolnictwa. Tak się dzieje w Ameryce, być może pod wpływem Trumpa. Narodowi Chrześcijanie, w szczególności ich najbardziej znany komentator Joshua Haymes, głoszą, że nie ma nic złego w tym, że jeden człowiek jest właścicielem innych ludzi, zwłaszcza jeżeli ich dobrze traktuje. Przecież biblia nie widzi w tym grzechu i z pewnością ojcowie amerykańskiej republiki, mający jak na owe czasy poglądy radykalnie liberalne, byli jednak właścicielami niewolników, nawet George Washington czy Thomas Jefferson. Mogę to osobiście potwierdzić, bo miałem okazję zwiedzać posiadłości Washingtona w Mount Vernon, tuż pod amerykańską stolicą i budynki, w których żyli niewolnicy stoją tam do dzisiaj. Takie poglądy szerzą się w całym kraju. Nawet szef Pentagonu, Pete Hegseth jest członkiem organizacji Narodowych Chrześcijan.
Czy to oznacza, że prawica przejmie rząd dusz w Ameryce, w Polsce i w innych krajach? Niektórzy są tego pewni. Ale czy tak musi być? Pamiętacie jak jeszcze w latach 90. Francis Fukuyama wieścił „koniec historii"? Ile to było o to hałasu! Wówczas liberalizm miał zwyciężyć wszędzie, bo nie ma przecież lepszego ustroju! Dużo wcześniej Marks i Lenin wieścili całkowity upadek kapitalizmu. Kapitalizm ma się świetnie w większości krajów świata. Natomiast liberalne rządy rzeczywiście się chylą.Ale czy upadną? Dziesięć lat temu Bronisław Komorowski był pewien zwycięstwa w wyborach prezydenckich, a Adam Michnik przewidywał, że mógłby je przegrać tylko wtedy gdyby przejechał ciężarną zakonnicę na pasach. Nie przejechał zakonnicy, a i tak wybory przegrał.
Teraz, odwrotnie, wydaje się, że prawica idzie od zwycięstwa do zwycięstwa i tak pozostanie. Niedługo będzie rocznica jak wybory w Stanach wygrał Donald Trump. Ale w 2020 r. je przegrał, pomimo tego że był pewny zwycięstwa. Powiadał, że mógłby w biały dzień zastrzelić kogoś na Piątej Avenue (główna aleja na Manhattanie), a ludzie i tak zagłosują na niego. Wtedy przegrał, choć długo nie chciał uznać porażki. Rok temu wygrał, pomimo tego, że pewien młody człowiek w Pensylwanii strzelał do niego na wiecu i prawie trafił...oderwał mu kawałek ucha. Trump natychmiast ogłosił, że to sprawka Opatrzności. Lecz jeśli tak, to fortuna zdaje się odwracać. W ubiegły weekend około siedem milionów ludzi protestowało przeciwko jego władzy. Nie chcą żadnych królów w Ameryce. Nie chcą króla Trumpa.
W Polsce wybory prezydenckie wygrał o włos Karol Nawrocki, pomimo jego inkryminowanych słów o „genie polskości" (każdy kto inaczej myśli o Polsce, niż on nie ma w sobie tego genu), a także pomimo jego powikłanej przeszłości, która nadal objawia się w mediach. Wydawało się, że po tym zwycięstwie 1 czerwca droga do władzy dla prawicy jest otwarta. I wielu ludzi uważa to za fakt przesądzony. Tym bardziej, że prawica (PiS i Konfederacja) wmówiły społeczeństwu że rząd nie pilnuje granicy, że mamy ogromny napływ imigrantów. Powstał Ruch Obrony Granic. A okazało się, że mamy wielką kontrolę granic, zarówno na wschodzie jak i na zachodzie. Rząd wyszedł z tego obronną ręką a Robert Bąkiewicz jest ogromnym problemem dla PiS, kompromitacją. PiS go „przygarnął" po to, aby zwalczyć Konfederację, bo prezes Kaczyński życzy sobie mieć „ścianę" na prawo od PiS. Dlatego dopieszcza Bosaka, ruga Mentzena, żeby ich skłócić i sprowadzić do parteru. Tymczasem Konfederacja stała się silną, trzecią partią, do tego Braun prowadzi swoją Koronę, Korwin-Mikke znowu chyba założy kolejną partię, a nie wiadomo czy także prezydent Nawrocki nie zdecyduje się na emancypację i własne zaplecze.
Kaczyński ma wielu wrogów na prawicy! Wiadomo, że chciałby sam rządzić, nie ma na to szans, od pewnego czasu PiS jest regularnie na drugim miejscu w sondażach, a jego „osiągi" nie wystarczą żeby stworzyć rząd. Czy potrafi stworzyć koalicję z drugą silną partią, która będzie miała inny program?Jest to wielki znak zapytania. Nic nie jest zatem przesądzone. Donald Tusk, przy wszystkich swoich wadach i problemach, nadal jest główną postacią polskiego życia politycznego i może być sprawcą kolejnych niespodzianek. Fatalizm nie jest kluczem do rozwiązywania zagadek współczesności, podobnie jak nie był w historii.
Sprawuje się (nomen omen), fatalnie.






Komentarze obsługiwane przez CComment