ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 44 96 sekretariat@tygodnikciechanowski.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 15.00

Pochwała naiwności

Świat zmienia się szybko i to ludzi przeraża. To dotyczy nie tylko polityki ale wszelkich dziedzin: prawa, kultury, technologii. Nie znamy tekstów nowych piosenek, trudno zanucić choćby refren. Mylą nam się nazwiska aktorów i nowych artystów, pisarzy, malarzy, poetów, których jest legion, albo dwa. Sztuczna inteligencja napawa nas trwogą, bo może nam zabrać miejsca pracy. No i boimy się wojny.

Po długich latach względnej stabilności, a przede wszystkim bezwojnia, weszliśmy wartko w fazę zadeklarowanego przedwojnia. Wojnę mamy za miedzą. A teraz jakieś drony wdzierają się na nasze terytorium i armia jest ciągle w pogotowiu. Jest niebezpiecznie. Jak się więc zachować? Gdzie schować się w razie czego? Gdzie jest najbliższy schron? Czy już uciekać z kraju...?

Takie są często "nocne rodaków rozmowy" i takie niepokoje nie są bezzasadne. Są tacy, co uprawiają ciężkie czarnowidztwo. W Polsce zawsze więcej było takich co uderzali w kasandryczne tony. A zatem będzie wojna, to oczywiste. „Putin nam nie przepuści, bo ma uraz do Polski. Nie darmo spowodował katastrofę pod Smoleńskiem. A Ukraińcy chcą nas wciągnąć do wojny. To nie nasza wojna. A zresztą, w razie czego sojusznicy nie będą przecież za nas umierać. Wspólne ćwiczenia tak, ale nic więcej”. To już są jeremiady graniczące z histerią.

Traf chciał, że spotkałem w Warszawie znajomego Afgańczyka. W jego ojczyźnie wojna trwała kilka dekad. Teraz rządzą talibowie, on sam uciekł szczęśliwie przed nimi właśnie do Polski, razem z żoną i dziećmi. Teraz talibowie jeszcze bardziej przykręcają śrubę. Wyrzucili kobiety z większości zawodów, usunęli też z uczelni wszystkie książki napisane przez kobiety. Także przez Irańczyków. Rozniecają znów plemienne spory. Zapytałem go czy się martwi obrotem spraw w swoim kraju. Tak, martwi się, przyznał, ale jednocześnie jest dobrej myśli, że sytuacja się poprawi. Gospodarczo jest źle i rząd będzie musiał pójść na ustępstwa wobec narodu. Liczy, że będzie opór społeczny, nastąpi odwilż obyczajowa i polityczna, wtedy będzie mógł do ojczyzny wrócić.

Pomyślałem, że mój Afgańczyk jest bardzo naiwny, bo tam zawsze były wojny plemienne i talibowie łatwo władzy nie oddadzą. Historia tego kraju, tak nękanego przez najeźdźców nie nastraja do optymizmu. Ale potem przyszła druga refleksja. On jest jeszcze młody, inteligentny, dobrze wykształcony, ma szansę doczekać lepszych czasów. Organizacje emigracyjne mają pewną możliwość wpływania na kraj. Podobnie było z "Kulturą" paryską Jerzego Giedroycia. Wpłynęła pozytywnie na kilka pokoleń polskiej inteligencji. I udało się pokonać komunizm.

Teraz wiele zależy od tego jak potoczą się sprawy w Ameryce. Rządy Donalda Trumpa dla demokratów stają się piekłem. Szczególnie po zamachu na Charliego Kirka. Radykalna prawica wykreowała jego image jako męczennika i nowego świętego. Każdy kto go krytykuje lub kiedykolwiek krytykował jest pod osobistym ostrzałem samego Trumpa. Na jego polecenie zalęknione redakcje telewizyjne zwalniają najbardziej popularnych prezenterów i satyryków. Kilka dni temu telewizja ABC zwolniła takie gwiazdy jak Stephen Colbert czy Jimmy Kimmel. Obaj wskazywali na wykorzystywanie sytuacji z Kirkiem do masowych "polowań na czarownice". Trump wprowadził faktyczną cenzurę. Stwierdził publicznie, że większość stacji telewizyjnych krytycznie odnosi się do jego rządów (podobnie jak większość społeczeństwa) i on tego nie będzie tolerował. Będzie odbierał im licencje. Oczywiście, nie osobiście, tylko rękoma ustawionych przez siebie marionetek. Na przykład wydawcy popularnej od dekad audycji "60 minutes" zostali oskarżeni, że w czasie kampanii wyborczej zbyt pozytywnie przedstawili Kamalę Harris, a dziennik "New York Times" został pozwany za podobne "zbrodnie" o 15 miliardów odszkodowania. Trump ignoruje Pierwszą Poprawkę do amerykańskiej konstytucji która zapewnia "free speech"(swobodę wypowiedzi) dla wszystkich, w tym także swobodę krytykowania polityków, nawet prezydenta. On najwyraźniej zamierza wprowadzić system podobny do tego jaki istnieje w Rosji i właśnie dlatego, pomimo częstego odgrażania się, Trump jest wyjątkowo życzliwy dla Putina. Podobnie prezentował sprawy Charlie Kirk. Mówił, że Rosja to jedyny w Europie "zdrowy kraj", problemem jest Ukraina. Rozsyłał "czarne listy" intelektualistów i dziennikarzy, których należałoby zwolnić za poglądy. Często otrzymywali oni w związku z tym pogróżki, dotyczące ich zdrowia i życia. A biorąc pod uwagę łatwość dostępu do broni w Ameryce oraz liczbę zamachów z bronią, takie pogróżki z pewnością budziły nerwowość. Tym bardziej, że na fali tych radykalnie prawicowych emocji powstała już organizacja wzywająca do publicznego linczowania przeciwników. Mieliśmy z tym do czynienia w niedawnej historii, gdy obowiązywała prawnie (sprawa z SN: Plessie versus Ferguson z 1896 r.), doktryna segregacji. Została zniesiona dopiero w 1954 roku, ale faktycznie segregacja w Stanach trwała jeszcze przez kilka dekad.

Czy jednak w związku z tym Amerykanie powinni wpaść w depresję? Czy można naiwnie nadal wierzyć w postęp i demokrację? Można. Amerykanie w ciągu ostatnich dekad wprowadzili wiele postępowych reform w każdej dziedzinie życia. Władza Trumpa też nie jest jeszcze nieograniczona. Przegrywa sprawy w sądach, choćby ten pozew przeciwko gazecie "New York Times", jakkolwiek wysmażony na 84 stronach, został przez sędziego odrzucony. Sondaże pokazują, że większość Amerykanów sprzeciwia się polityce Trumpa w każdym obszarze , bez wyjątku. A tak szeroko znani za Atlantykiem politycy jak Gavin Newsom, Bernie Sanders czy Robert Reich nie boją się głośno dezawuować polityki Trumpa i wskazywać na sposoby jej przeciwdziałania. Wreszcie, to jest przecież ostatnia już kadencja Trumpa, w następnych wyborach będzie szansa na nowe otwarcie. A już w przyszłym roku, w tak zwanych wyborach połówkowych, Demokraci mają realną szansę przejąć przynajmniej jedną izbę Kongresu i stać się bardziej realną siłą.

A wtedy nasze relacje z Ameryką będą może bardziej partnerskie. Trump potrzebuje wasali (żeby nie powiedzieć lokajów), zarówno wewnątrz Ameryki, jak i na zewnątrz. Nie cierpi niezależnych dziennikarzy, naukowców, intelektualistów, toczy wojnę z mediami i z uczelniami, tak będzie zapamiętany przez historię. To pewne. Prędzej czy później rozumne wartości zwyciężą. Chociaż to teraz brzmi niezwykle naiwnie. W Polsce też przecież mamy do czynienia od dekad z osobowością autorytarną, dzielącą naród na lepszych i gorszych, nienawidzącą społeczeństwa obywatelskiego, niezależnej twórczości, niezależnych sądów i instytucji. A jednak nie wszyscy się poddali. Wielu walczy o demokratyczny kształt państwa, zgodny z obowiązującą konstytucją. Chociaż czasami wygląda to na utopijną walkę nie tyle z wiatrakami ile o wiatraki.…

W życiu, jak mówili nasi przodkowie, jest się czasem na wozie, czasem pod wozem. Czasem się wygrywa, czasem przegrywa. Na przykład w Warszawie rozsądne grupy społeczne walczyły o nocną prohibicję, o zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. Nie do końca to się im udało, będzie (być może) zakaz tylko w dwóch dzielnicach. W związku z tym wiceprezydent Warszawy, Jacek Wiśnicki, podał się do dymisji, bo projekt który popierał nie przeszedł. I tak napisał na platformie X: ”Wszedłem do polityki, bo wierzyłem, że można w niej działać na innych zasadach, w wierności dla własnych poglądów. Zostaję z tą naiwnością".

Popieram taką naiwność. Myślę jednak, że da się ją pogodzić z rozsądkiem i ostrożnością. Bo przecież nie tylko wojna grozi nam w życiu. Różne inne wypadki i przypadki na co dzień są groźniejsze. I choć dzisiejsze piosenki zbyt mądre nie są i trudne do zapamiętania, przypomnijmy sobie śliczny utwór z Monty Pythona "Always look on the bright side of life" (zawsze patrz na jasną stronę życia").Bo jest jasna strona życia. I to jest prawda, nie naiwność.

Komentarze obsługiwane przez CComment