ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 44 96 sekretariat@tygodnikciechanowski.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 15.00

Mazowsze bez granic

O mazowiecko-pruskim sąsiedztwie, które przez wieki wpływało na życie gospodarcze i polityczne naszego regionu oraz kształtowało oblicze społeczno-kulturalne Mazowsza pisałem już wiele razy. Kiedy jednak analizuje się różne źródła historyczne dotyczące minionych epok ciągle można znaleźć w nich sporo nowych, a nawet zaskakujących informacji, z których wyłania się mało znane oblicze owej prusko-mazowieckiej pograniczności.

A ponieważ ostatnio – w związku z odbywającą się w tych dniach na uniwersytecie w Würzburgu międzynarodową konferencją na temat historii rodzin w Europie Środkowej – zbierałem informacje o rodzinach protestanckich i żydowskich mieszkających w miastach i wsiach północnego Mazowsza, więc postanowiłem kolejny raz sięgnąć do osiemnastowiecznych wizytacji kościelnych dawnego dekanatu szreńskiego, mławskiego, janowskiego i ostrołęckiego, bezpośrednio sąsiadujących z Prusami, a także do spisów ludności niektórych parafii z tego terenu, które zachowały się w Archiwum Diecezjalnym w Płocku. Jak się okazało pod względem liczby rodzin katolickich, luterańskich i żydowskich z XVIII wieku w wizytacjach kościelnych podawano podobne informacje jak w statystykach pruskich, które przed laty analizowałem w Tajnym Archiwum Pruskim w Berlin-Dahlem. Jednak kilka szczegółów odnotwanych przez biskupich wizytatorów zasługuje na baczniejszą uwagę, gdyż wyłania się z nich bardzo ciekawy, i skądinąd nieznany, obraz codziennej koegzystencji katolików, luteran i Żydów zamieszkujących tereny przygraniczne.  

Zacznę od wizytacji parafii w Białutach, jedynej parafii diecezji płockiej, która leżała w Prusach i już od XVI wieku podlegała władzy księcia, a potem króla pruskiego. Była to zarazem jedna z nielicznych parafii katolickich w tej części Prus. Dlatego w wizytacji z 1781 r. odnotowano, że poza parafianami do kościoła w Białutach do co roku do spowiedzi wielkanocnej przybywało z różnych części Prus aż 250 osób, czyli więcej niż wszystkich członków tej parafii. Jak się okazuje katolicy zza pruskiej granicy odwiedzali nie tylko parafię w Białutach. Również proboszcz w Janówcu, a więc już po mazowieckiej stornie granicy, przekazał wizytatorowi, że do jego kościoła każdego roku do spowiedzi wielkanocnej  przybywało ponad 150 osób „z Prus Brandenburskich”, natomiast proboszcz parafii w Zarębach koło Chorzel przyznał, że do niego do spowiedzi wielkanocnej przychodziło z Prus tyle samo osób, ile liczyła jego parafia, czyli ponad 400 osób. Zapewne potrzeba wypełnienia obowiązku spoczywającego na każdym katoliku była w tamtym czasie silniejsza niż granice polityczne. 

Ciekawe informacje na temat owej pogranicznej religijności odnajdujemy również w wizytacjach kilku innych parafii. Wynika z nich, że protestanci mieszkający na terenie przygranicznej parafii w Lipowcu Kościelnym, Grzebsku i Janowie, nie mając własnych zborów, na modlitwach gromadzili się w domach prywatnych, ale swoich zmarłych na wieczny spoczynek wywozili na cmentarze ewangelickie do Prus. Tak samo było w XVIII wieku w Mławie, gdzie nie było ani zboru, ani cmentarza. Stąd na modlitwach gromadzono się w domach prywatnych na przedmieściu zwanym Studzieńcem, a zmarłych wywożono do miejscowości leżących za pruską granicą. Dopiero w XIX wieku, kiedy liczna protestantów w mieście wzrosła, udostępniano im do niedzielnych nabożeństw jedną z sal w ratuszu, a w latach siedemdziesiątych XIX wzniesiono pierwszy w mieście zbór ewangelicki przy ulicy Płockiej. Wtedy też zapewne powstał pierwszy cmentarz ewangelicki w tym mieście. Byli jednak i tacy luteranie, których potrzeby religijne były jeszcze silniejsze. I dlatego w wizytacji parafii w Szreńsku oraz w Białutach z 1775 i 1781 r. odnotowano, że  nie mając własnego zboru, chodzili oni na nabożeństwa do kościoła katolickiego, uczestnicząc w nich „z należytym szacunkiem”. Być może były to osoby pochodzące z tzw. rodzin mieszanych, luterańsko-katolickich, ale nie można wykluczyć, że byli to luteranie, którzy na co dzień z różnych przyczyn, na przykład ze względu na pracę zawodową, mieszkali w rodzinach katolickich lub czynili to ze zwykład potrzeby wspólnotowego przeżywania swojej religijności. I w tym wypadku więc granice wyznaniowe nie do końca były aż tak sztywne, jak przyzwyczailiśmy się na nie patrzeć. Widać bowiem wyraźnie, że w stosunkach wyznaniowych „ludzi pogranicza” istniała jeszcze w XVIII wieku duża mobilność, która w przeciwieństwie do barier handlowych (celnych), potrafiła ludzi zbliżać, a nawet łączyć, bez zbytniego respektowania w tym wypadku przynależności państwowej. W życiu codziennym rodzin mniejszości etnicznych i wyznaniowych było to ogromnie istotne. Pruskie panowanie na Mazowszu z przełomu XVIII i XIX wieku, co prawda trwające zaledwie kilkanaście lat, jeszcze bardziej ożywiło osadnictwo pruskie na północnym Mazowszu, a rodziny przybyły na te tereny z Prus chętnie pozostawały tu na dłużej lub na zawsze. Wielu przedstawicieli tych rodzin – co wynika z analizy tutejszych ksiąg  metrykalnych i akt stanu cywilnego – chętnie zawierała związki małżeńskie z przedstawicielami rodzin katolickich, natomiast ich dzieci były już wyznania rzymsko-katolickiego. Natomiast znacznie słabiej przebiegały procesy asymilacyjne miejscowej ludności żydowskiej, które – jeżeli już następowały – to zazwyczaj wiodły poprzez „wżenienie” się w rodziny akatolików (protestantów), a dopiero w następnym pokoleniu dzieci tych rodzin przyjmowały konfesję katolicką. Ale i od tej zasady były różne wyjątki, co tylko dodaje kolorytu historii rodzin dawnego pogranicza mazowiecko-pruskiego.

Komentarze obsługiwane przez CComment