ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Pierwiastek męskości czyli dlaczego medal za odwagę cywilną należy się kobiecie

Podobnie jak w latach 30. męskość jest znów w cenie na prawicy. W Polsce, w Ameryce, praktycznie wszędzie. U nas Karol Nawrocki lubi epatować męskością. Testosteron budował poprzez boks oraz inne sporty. Lubił być blisko umięśnionych, twierdzili znajomi. Pośród znajomych byli nie tylko sportowcy. Także trójmiejscy gangsterzy i sutenerzy.

Nic więc dziwnego, że po tym jak prezes PiS wybrał go jako kandydata na prezydenta, otrzymał na biurko obszerny raport na temat przeszłości Nawrockiego. I tego typu fakty musiały go pewnie zdziwić.

Ale już mleko się rozlało na cały kraj. Prezes swą wolę ogłosił, wycofać się już nie dało, pomimo tego że otoczenie bardzo się o to starało. „Roma locuta, causa finita…”.
Prezes sam kiedyś przyznał, że lubi corridę i nieraz nocami ogląda rodeo. Mężczyzna, prawdziwy mężczyzna, musi lubić sprawy mrożące krew w żyłach. Na przykład polską politykę... to sport ekstremalny. Prezes tak bardzo ukochał Polskę, że dla niej poświęcił wszystko, nawet rodzinę, którą tak często zaleca rodakom. Sam nigdy się nie ożenił. Mówił nam o tym poseł Suski.

Karol Nawrocki okazał się dla prezesa wielkim odkryciem, na miarę Przyłębskiej. Albo i jeszcze większym, bo jak wiadomo kobieta żadnym prezydentem nigdy nie będzie, szczególnie ta kobieta. Nawrocki jest na dobrej drodze. Tylko skąd przyszło mu do głowy pisać książkę o gangsterze "Nikosiu"? W dodatku pod pseudonimem Tadeusz Batyr. Teraz żona "Nikosia" domaga się odszkodowania i korekty książki. Fakty zupełnie się nie zgadzają. To nie jest temat dla historyka. Oprócz tego Nawrocki nic ciekawego nie napisał. A sam siebie publicznie, jak ten dureń, chwalił. To jest zdarzenie, którego nie uda się wygumkować. Kompromitujące bardzo. Dlatego Nawrocki znów musi pokazać swoje słynne mięśnie. Wystąpił z propozycją debaty z Rafałem Trzaskowskim w formule jeden na jeden, a kiedy ten jakby się ociągał, bo harmonogram kampanii tego nie przewidywał, Nawrocki nazwał swego konkurenta wielokrotnie tchórzem, wyraził też wielką nadzieję, że po pięciu latach "pierwiastek męskości" u Trzaskowskiego rozwinął się na tyle że tym razem zgodzi się na debatę. Uderzył mocno w czuły punkt bo pięć lat temu faktycznie Trzaskowski nie przyjechał na debatę w Końskich, organizowaną wtedy przez pisowską TVP i traktowaną przez niego jako ustawka. Wielu mu to jednak wypominało jako błąd, za który zapłacił wysoką cenę. Ostatecznie przegrał wtedy z Andrzejem Dudą różnicą zaledwie dwóch procent, które mógł przecież łatwo zniwelować uczestnictwem w debacie. 

Tym razem Trzaskowski sam nieopatrznie zaproponował debatę z Nawrockim, właśnie w Końskich, także dlatego że - jak zadeklarował kiedyś Grzegorz Schetyna, debaty wygrywa się właśnie w tym mieście (synonim dominującej w wyborach prowincji). W Ameryce taką samą rolę odgrywa Wichita w Kansas.

Przez długi czas trwała debata o debacie, bo Nawrocki chciał zmusić Trzaskowskiego do zaakceptowania swoich warunków, co jednak mu się nie udało. Ostatecznie doszło do wieczornej debaty, ale nie w formule jeden na jeden, tylko w grupie ośmiu kandydatów. Kilku uznało bowiem, że też chcą dołączyć, inni zaś oświadczyli że nie będą brali udziału "w tym cyrku" (Zandberg), organizowanym według standardów białoruskich (Mentzen).

Zamieszanie było niepotrzebne, ale ułatwione przez nieprecyzyjne przepisy. Zgodnie bowiem z prawem wyborczym, w pierwszej turze przewidziana jest jedna tylko debata wszystkich kandydatów (odbędzie się 12 maja) i jedna w formacie jeden na jeden, jeśli dojdzie do drugiej tury (co wydaje się pewne). Przepisy nie wykluczają jednak innych debat, jeżeli kandydaci tak zdecydują. Moim zdaniem, w pierwszej turze żadnych debat jeden na jeden nie powinno być wcale, bo nie jest to fair wobec pozostałych uczestników kampanii. Sondaże nie mogą być decydującym kryterium tego kto może z kim debatować. Na przyszłość to wszystko powinno być jasne.

Debata się jednak odbyła i nie zachwyciła. Chwilami tylko była ciekawa, nie zawsze w związku z merytoryką. Prawie wszyscy atakowali Trzaskowskiego jako lidera sondaży, co było do przewidzenia. Zdziwiły mnie jednak ataki Hołowni, czasem kompletnie nie fair, jak wtedy gdy winił prezydenta Warszawy za format debaty, który przecież nie od niego zależał i nie od niego wyszła pierwsza inicjatywa, tylko od Nawrockiego. 

Lider sondaży z definicji nie jest zainteresowany debatami, bo zawsze są ryzykowne i przez jeden głupi błąd można wiele stracić. Kiedyś, w Ameryce Richard Nixon w debacie z Johnym Kennedym spocił się i przegrał o włos. Tym razem Nawrocki chcąc zaskoczyć Trzaskowskiego postawił na swoim pulpicie flagę narodową, a Trzaskowskiemu postawił flagę LGBT. Ten ją natychmiast postawił na ziemi. Nie trzeba było długo czekać, by rozegrał się kluczowy, moim zdaniem, moment tej debaty. Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy, podeszła do Trzaskowskiego, odebrała tę flagę i postawiła na swoim pulpicie. Powiedziała wyraźnie, że się tego nie wstydzi, bo ludzie LGBT nie są gorsi od innych i też mają swoje prawa. Dała tym pokaz odwagi cywilnej i swojemu przywiązaniu do konstytucji, która nie dzieli ludzi na lepszy i gorszy sort, jak chciałby prezes Kaczyński. Taki "pierwiastek męskości" (uosabiający odwagę), w wykonaniu bardzo skądinąd kobiecej kobiety, bardziej mi przypadł do gustu niż wątłe "mięśnie intelektualne" Nawrockiego. Wątpię jednak czy będzie to szerzej docenione. Męskość w naszym kraju, co potwierdzają młodzi faceci, głosujący na mentzenizm, to synonim zamkniętego umysłu.

Podobnie było w Ameryce. To mężczyźni głównie głosowali na Trumpa. A ten wyróżniał się wyjątkową męskością. Świetnie oddał to angielski pisarz Nate White, którego teksty krążą po forach społecznościowych. Oto mały fragment: „Trump nie ma klasy, uroku, opanowania, wiarygodności, współczucia, dowcipu, ciepła, mądrości, subtelności, wrażliwości, samoświadomości, pokory, honoru i wdzięku (...). Nie da się przeczytać jednego jego tweeta, usłyszeć jednego czy dwóch zdań tego człowieka, by nie widzieć w nich otchłani (...)." Ten tekst jest długi, nie ma tu miejsca na całość in extenso, podkreśla jednak esencję prawicowej męskości. Do tego trzeba by dodać konkretne akty jego politycznej woli. W sprawie Ukrainy chcąc wymusić rozejm groził jednej stronie i drugiej (o wiele bardziej tej słabszej), nie uzyskał niczego, bo wojna trwa nadal. W sprawie deportacji deklarował że wyrzuci z Ameryki 11 milionów ludzi, okazało się, że nie jest w stanie deportować tylu co jego poprzednik Joe Biden. W dodatku deportuje często kompletnie niewłaściwych ludzi, na co ostatnio zareagował Sąd Najwyższy (sprawa Kilmar Garcia). Grozi, że będzie deportował nawet osoby z amerykańskim obywatelstwem, co w USA jest czystą herezją. No i te cła... które nałożył na prawie cały świat, już po tygodniu był zmuszony zawiesić, bo był bliski rozłożenia całej amerykańskiej gospodarki. Dla zachowania twarzy pojedynkuje się na cła tylko z Chinami. A te wcale się go nie przestraszyły, pomimo tego że nałożył na chińskie produkty 145% cła! Chińczycy odpowiedzieli cłami na amerykańskie produkty w wysokości 125%. I już farmerzy w Midwest płaczą że nie będą w stanie przebić się ze swoją soją i innymi produktami na chiński rynek, co podkopie ich poziom życia.

Amerykańscy ekonomiści oceniają, że nikt w ostatnich stu latach nie uderzył w gospodarkę USA z taką mocą jak Donald Trump. Jeśli te cła, nałożone na Unię zostaną odwieszone dotknie to też i polską gospodarkę, aczkolwiek nie tak mocno. Taki jest efekt "męskiej" polityki prezydenta USA. Solidaryzuje się z nią Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta Polski, obdarzony wyjątkowym "pierwiastkiem męskości", czym zdecydowanie wyróżnia się od innych konkurentów.

Komentarze obsługiwane przez CComment