Z wiosną sprawa jest prosta, jedna jaskółka jej nie czyni... Ale kolejne już tak. Wszyscy wiemy jakie są to zwiastuny, bo pojawiają się coraz częściej na ziemi i na niebie, na krzewach i drzewach, na polach i w lasach. Wiemy też, że wiosna astronomiczna 2025 rozpocznie się w czwartek 20 marca o godz. 10.01, kalendarzowa w piątek, a prawdziwa… jeszcze później. 

Czy podobnie jest z wyborami? Jeden sondaż wyborczy nie przesądza o zmianach w czołowej stawce zawodników biorących udział w wyścigu do pałacu prezydenckiego. Chodzi o badanie opinii publicznej sprzed kilku dni, w którym numer 3 zamienia się miejscami z numerem 2, czyli Karol Nawrocki zostaje wyprzedzony przez Sławomira Metzena. Wprawdzie to tylko jeden sondaż, i tylko o jeden punkt procentowy (22 proc. do 21 proc.), ale psychologicznie może to być brzemienne w skutkach. Obaj zawzięcie gonią Rafała Trzaskowskiego z Koalicji Obywatelskiej, który na razie niezagrożony (37 proc. badanych Polaków) podąża do wiosny wyborczej, 18 maja br. 

Kiepska dyspozycja przedstawiciela PiS budzi oczywistą nerwowość w szeregach liderów tej partii, a samego prezesa doprowadza chyba do rozpaczy. Nie dość, że od rozpoczęcia kampanii Nawrocki nie był w stanie zbliżyć się do prowadzącego Trzaskowskiego, to w ostatnim czasie wyraźnie dostał zadyszki i dał się wyprzedzić kandydatowi Konfederacji. Tego Kaczyńskie nie brał pod uwagę, żeby tak zaatakować go z prawej mańki? Tego prezesowi się nie robi...

A jeszcze w styczniu Mentzen miał w sondażach niespełna 9 proc., a Nawrocki ponad 20 proc. Gdzie zatem należy upatrywać przyczyn tak dobrych notowań, w tak krótkim czasie? Czy Nawrocki taki słaby, czy Mentzen tak dobry?

Jak zauważają obserwatorzy globalnej polityki, wzrost notowań Konfederacji (i Metzena) jest częścią trendu na „prawicowość” (cokolwiek miałoby to oznaczać), który idzie przez Europę i świat. Ostatnio został wzmocniony wynikami wyborów w Stanach Zjednoczonych. „Zaczęły zyskiwać różne małe trumpiątka” – ocenił to dość dosadnie jeden z publicystów ogólnopolskiej gazety. W Polsce z tą falą zabrał się Mentzen, który oprócz swojego, konfederacyjnego, mocno prawicowego elektoratu pozyskał sympatie dotychczasowych wyznawców PiS, tych młodszych. Mentzen wydaje się być bardziej przekonywający niż  Nawrocki, Kaczyński i jego ludzie, którzy nie mają pomysłu na politykę, a już na pewno na kampanię prezydencka. 

Tym bardziej, że sam kandydat „niezależny, popierany przez PiS” mocno rozczarowuje. Warunki fizyczne może ma nie najgorsze, gorzej z intelektem, programem, stylem. Nie mówiąc już o niechlubnym bagażu z przeszłości prezesa IPN-u, z którego ciągnie niemiłym zapachem. Trudno więc się dziwić, że Nawrocki nie jest w stanie nawet zbliżyć się do obecnych notowań PiS, które wynoszą ok. 30 proc. A to minimum, żeby przejść do drugiej tury.

Trzeba jednak przyznać, że w gronie kandydatów, za placami Trzaskowskiego walka o drugie miejsce nie jest łatwa. Jak słuchamy Nawrockiego czy Mentzena, to mówią podobnym, albo takim samym głosem, mając tylko jeden cel - my, a nie oni. 

Sama Konfederacja ma na razie dość komfortową sytuację, nie jest ostro atakowana przez lidera i wicelidera - Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego. Mają oni bowiem na uwadze drugą turę, w której trzeba będzie zawalczyć o elektorat Mentzena. Wystrzegają się więc ostrych komentarzy, zwrotów i określeń, które mogłyby obrazić i zniechęcić konfederatów. Za to nie oszczędza konfederatów i Mentzena Szymon Hołownia, na razie czwarty w peletonie. Ostatnio przypomniał słynną „piątkę Konfederacji”, ogłoszoną w 2019 roku (wtedy jeszcze wspólnie z Januszem Korwin-Mikke) jako oficjalny program wyborczy tej partii: „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”. Krótko, dosadnie i na temat. 

Wprawdzie Mentzen obecnie o żadnych z tych punktów nie chce wspominać, ale ma czas żeby do nich powrócić. Do wyborów jeszcze dwa miesiące… W końcu wiosna należy do niego.