Zaprawdę powiadam wam, zbliża się nieuniknione. Niechybnie i nieubłaganie. Jako Buka, co ze mroku wychodzi i trwogę wzbudza we sercach naszych. Jako lęki z otchłani najgłębszej wydobyte, coby zgrozę we duszy naszej zasiać. Uciec nie sposób, albowiem nie masz gdzie i ratunku znikąd, albowiem nie masz kto. Strach, utrapienie, lament i łamanie rąk.
Czas do szkoły.
Brrr! Ażem się wzdrygnął. Gula jakowaś we gardle się jawi, zęby me niespodzianie szczękać poczynają, włos dęba staje, pot zimny skronie oblewa, skóra gęsia prawice obleka, drżeć poczyna kończyna człecza. Zaiste, koszmarna to wizya.
Zdurniałeś waćpan, zakrzyknie jeden z drugiem. Bliżej waści emerytury błogiej, niźli nauk pobierania izby. Czegóż się waćpan boisz? Ano… ano właśnie. Wiedzieć mi nie dano. Nauk takowych żem nie pobrał, coby mi mózg wyjaśnić raczył trwogi mej przyczynę. Alchemika tu potrzeba, co jaźni mej meandry przeczytać może. Miewał ja onegdaj sny takowe, iże na powrót we izby owej murach się pojawił. I cóż, że mury owe znajome, kiedym się we nich gubił raz po raz, izby jakowejś na próżno szukawszy, kiedy zabiły lekcyjne dzwony. Innem razem sprawdzian mnie czekał jakowyś, o którem zapomniawszy, nauk dostatecznech pobrać żem nie zdołał, albowiem na lekcyach owych nikt mnie nigdy nie widział, a kajet mój pusty jako dzban, ze którego i Salomon nalać nie raczy. Zaprawdę, materyał to na cyrulików eksperymenta.
Śpiewali onegdaj trubadurzy sławetni, co się Obłąkanych Izbą zowią – zaiste, zacne to miano - iże szkoła naszym żywotem się jawi i we izbie owej ze żywota mamy test. A kiedy nauk pobierania kres nadchodzi, żywot nasz szkołą się jawi, przeto przeze żywot nasz cały testy jeno. Zaprawdę, zacne to słowa i prawda święta. Li to obłąkanych izba, li nauk pobierania, li żywot nasz cały, zawżdy tako samo ode początku, aże po sam żywota kres – nauki pobierać nam trzeba. Otóż i tedy powód trwogi mojej – we szkole jako ja był, tako natenczas jestem i tako zawżdy będę. Śmierć jeno wybawieniem.
Po cóż tedy udręka takowa? Nauk pobierać nie raczmy i tedy spokój święty. Głupiec wszak szczęśliwszy, niźli mędrzec. Do korzeni wróćmy.
Zaprawdę, zgubna to idea. Rozejrzeć się wystarczy jeno, ile szkód poczyniła, kiedym krużganek oświaty odstawić raczyli. Kiedym jeno oko na wiedzę przymknęli, wypełzło robactwo wszelakie i świat oblazło jako mszyca, albowiem tam, gdzie rozum śpi, tamże rodzą się demony. I tako natenczas nacyonalizm we siłę urósł i wobec inszych ludów bojaźń, albowiem dezinformacya i przede nieznanym lęk. Tako natenczas siły kult miast wiedzy, jako jankeski król, ruski car, li nawet Karol nasz. Tako natenczas beton i polaryzacya, albowiem emocye górę nade umysłem biorą. Tako natenczas duchoty globalnej negacya i ze eliksirami bój, albowiem u głupca pewności o racyi swej dostatek, jako u mędrca wobec niewiedzy pokora. Wieki całe nauk pobierania i alchemicznych eksperymentów na zatracenie idą.
Zaiste, katorga to, coby żywot cały nauk pobieraniem naznaczon był. Jeno musim, albowiem jeno chaos alternatywą i na powrót do jaskiń zejście. A trakt to donikąd, albowiem nie masz ci u nas jaskini, we której stopa człecza nie postała by. Przede nauk pobieraniem nie uciecze człek żaden, choćby opornym był jako osioł. Insza sprawa, li nauki owe przyjąć się raczą. Wiarę pokładać nam trzeba w tem, iże się uda, wszak kanclerz nasz były nauki przeze żywot cały pobierał i obaczcie, gdzież doszedł.
Pobierać raczmy nauki. Przynajmniej wiedzieć nam dane będzie, iże wiedzieć nam nie dano nic.
Komentarze obsługiwane przez CComment