Prezydent Andrzej Duda kończy niebawem swoją drugą i ostatnią kadencję. Pod koniec urzędowania postanowił nas zaskoczyć. W jednym z wywiadów (dla Nowej Konserwy i tym podobnych mediów), pan prezydent, cytując nie zidentyfikowanego obywatela, opowiedział się za wieszaniem ludzi, jako właściwą karą śmierci, szczególnie za zdradę i bezczelne warcholstwo. Wszystko to mówił w kontekście krytyki wobec sędziów, którzy jak rozumiem, niezupełnie się podpisują pod jego doktryną jurysprudencji. Jednak co dokładnie pan prezydent miał na myśli, tego nie wiem i tego pan prezydent do dziś nie wyeksplikował.
A szkoda. Bo temat jest frapujący i zasługujący na osobne studium. Kara śmierci to kara ostateczna, nieodwracalna, stosowana w wielu krajach, ale w kulturze zachodniej od dość dawna zniesiona. Ostatnia egzekucja w Polsce odbyła się w 1988 r, zatem przestały ją praktykować nawet władze komunistyczne. Obecnie jej stosowanie byłoby niezgodne zarówno z Konstytucją RP, jak i kodeksem karnym, a przede wszystkim z Protokołem 7 Konwencji Rady Europy, który Polska podpisała w 2000 r., jeszcze przed akcesją do Unii Europejskiej w maju 2004 r. O tym wszystkim Andrzej Duda, jako doktor praw i absolwent prestiżowego uniwersytetu doskonale wie. I wie, że my wiemy, że on wie. Już przecież nawet Kościół katolicki wyrzekł się był kary śmierci jako niehumanitarnej, chyba że Duda chciałby sięgnąć do Starego Testamentu.
Ta sytuacja przypomina trochę gniewne enuncjacje premiera Tuska, bodajże w 2007 r., gdy pedofilom groził chemiczną kastracją. Groził, bo nie mógł stosować takiej kary, gdyż jej nigdy w żadnym kodeksie nie było, nie tylko w Polsce. Jednak pedofile i sędziowie to trochę inne towarzystwo. Co prawda w obecnej Polsce na inteligentów politycy patrzą z pogardą, ale nadal "kasta" sędziowska umie się bronić. Wypowiedź prezydenta potępiło Stowarzyszenie Sędziowskie "Iustitia" oraz wszyscy ważniejsi profesorowie prawa, jak również politycy z lewej strony barykady. Wielu z nich, w tym Adam Bodnar, minister sprawiedliwości, uznało wypowiedź Dudy jako "groźbę karalną", zatem czyn wypełniający znamiona przestępstwa. Donald Tusk, z właściwą sobie flegmą zauważył, że "prezydent Duda kończy kadencję w bardzo złej formie psychicznej".
Co ciekawe, politycy prawicy, w szczególności Prawa I Sprawiedliwości, twardo bronili tej wypowiedzi, tym samym broniąc kary śmierci. Nie robili tego w czasie swoich ośmioletnich rządów. Teraz, zarówno Mateusz Morawiecki, jak i inni prominentni politycy PiS-u, zdecydowanie opowiedzieli się za karą ostateczną, podobnie jak niecałe dwa miesiące temu opowiedzieli się entuzjastycznie za kibolskimi ustawkami, gdy okazało się że Karol Nawrocki brał w nich udział.
Straszenie sędziów to wyjątkowo kiepska polityka. Konstytucja zakłada bowiem podział władz i prezydent będący władzą wykonawczą, nie jest przecież królem, choć ewidentnie bardzo chciałby nim być. Jest jeszcze władza ustawodawcza i -właśnie - sądownicza. A ta ma być niezależna i niezawisła. Cóż, gdy już dawno, w przypadku panów Kamińskiego i Wąsika, pan prezydent Duda postanowił "zastąpić" sądy. A tego absolutnie nie wolno. Konstytucja nie pozwala i jej "strażnik" powinien to świetnie rozumieć. Ponieważ to się sędziom bardzo nie spodobało i głośno swą krytykę wyrażali, w tym przypadku i w innych, prezydent postanowił dać upust emocjom.
Ale nie tylko zemsta na sędziach kierowała postępowaniem prezydenta. Kończy już urzędowanie i nie ma jeszcze następnej pracy, czy pozycji politycznej. Z pewnością liczy na wstawiennictwo Donalda Trumpa, żeby pomógł załapać się na międzynarodową "fuchę". Nie jest to pewne, a nawet wielce wątpliwe. Tymczasem następują zmiany na polskiej scenie politycznej, która z każdym dniem brunatnieje coraz bardziej. Po dokonanej niedawno fuzji PiS-u z Suwerenną Polską, następuje zbliżenie między PiS-em a Konfederacją. Gdyby realnie do tego doszło, Andrzej Duda mógłby być łącznikiem i naturalnym liderem tak zmontowanej osi. Musi się jednak wykazać wyjątkowo twardym charakterem, nie pobłażającym nikomu. Ani sędziom, ani profesorom, ani politykom. Dlatego Duda z lubością małpował ostatnio 95-letniego profesora Adama Strzembosza i groził sędziom, że ich wyrzuci z sądów oraz pozbawi stanu spoczynku, czyli emerytury. W grę wchodzi też wieszanie. Z jego prezydenckiego punktu widzenia nie jest ważne czy te groźby się spełnią, ważne że są wypowiedziane. Duda dał jasno do zrozumienia, że jeśli jemu zaproponują pozycję premiera w prawicowym rządzie, to się nie będzie od tego "uchylał". A nawet sądzę, że byłoby to dla niego ogromną rozkoszą. Duda lubi słuchać swojego głosu wtedy gdy inni go słuchają.
Problem w tym, że po prawej stronie sceny są politycy, którzy popełniają gorsze czyny aniżeli sędziowie broniący konstytucji. Na przykład Robert Bąkiewicz czy Grzegorz Braun. Szczególnie ten ostatni po długiej serii happeningów, podpadł wszystkim od lewa do prawa. W Jedwabnem, w trakcie uroczystości upamiętniających zamordowanie setek Żydów przez polskich sąsiadów, co potwierdził Instytut Pamięci Narodowej, Braun i jego akolici nie tylko zanegowali to zdarzenie i żądali ekshumacji zwłok, ale zablokowali drogę wyjazdu Rabina Schudricha. Tym czynem wzburzyli dziesiątki organizacji dookoła świata. Oburzenie i potępienie przyszło nie tylko z Izraela ale także ze Stanów Zjednoczonych, włącznie z ostrą notą od amerykańskiego ambasadora w Polsce. Jeszcze tego samego dnia w rozmowie z dziennikarzem Radia WNET, Braun zadeklarował, że w KL Auschwitz nie było krematoriów. Dziennikarz prowadzący przerwał audycję, a Braun zasłużył nie tylko na potępienie i obrzydzenie wszystkich rozumnych ludzi, ale także na wnikliwe zainteresowanie prokuratury. Bo negowanie ludobójstwa hitlerowskiego jest osobnym przestępstwem w polskim systemie prawnym i wielu innych państw. To czyn podły, przynoszący hańbę nie tylko Braunowi, ale i Polsce. Andrzej Duda też go potępił, ale jednak nie wnosił o powieszenie. Chociaż warcholstwo jest, i to bezczelne.
Tym bardziej Robert Bąkiewicz nie zasłużył na ostrą reakcję w oczach prezydenta. On przecież, z własnej i PiS-u inicjatywy zorganizował bojówki na granicy z Niemcami żeby, jak twierdził, zastąpić władze państwowe, które sobie nie dawały rady z imigrantami oraz Niemcami, którzy postanowili wpychać nam muzułmanów i inne "odrzuty". Błyskawicznie powstał Ruch Obrony Granic. Andrzej Duda, podobnie jak Karol Nawrocki oraz prawie wszyscy pisowcy (z wyjątkiem senatora Jacka Włosiewicza) złożyli Bąkiewiczowi specjalne, publiczne podziękowania. Sęk w tym, że tych uchodźców, tam na granicy z Niemcami nie ma wielu, o wiele mniej, niż to było za PiS-u. Ale otrąbiono larum. Rząd wprowadził kontrolę na granicach, nie bardzo jest się do czego przyczepić. Bąkiewicz nie będzie powieszony, ale minister Bodnar odwiesił mu karę za poturbowanie kobiet w czasie demonstracji, zawieszoną przez Zbigniewa Ziobro w ostatnim dniu rządów PiS. Zreasumujmy: karę zawieszono, odwieszono, ale wieszania Bąkiewicza (na razie) nie będzie.
Wieszani mają być sędziowie...tak sugerował prezydent Duda. Sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego Włodzimierz Wróbel poprosił prezydenta o odwagę i wskazanie nazwisk tych sędziów, którzy mieliby być powieszeni. Na razie prezydent nie odpowiedział. I pewnie nie odpowie. Ale mniej więcej wiadomo o kogo chodzi. Krajowa Rada Sądownictwa, powołana przez PiS, zgłosiła do rzecznika dyscyplinarnego nazwiska dwudziestu ośmiu sędziów Sądu Najwyższego, którzy ośmielili się zauważyć że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Interesu Publicznego SN, nie jest sądem w rozumieniu naszej konstytucji oraz orzeczeń europejskich trybunałów. A właśnie ta Izba zatwierdzała wybór Karola Nawrockiego. Duda pewnie się nimi zajmie.
Warto przypomnieć też znaną książkę Jarosława Marka Rymkiewicza pt "Wieszanie". Autor zajmuje się w niej Insurekcją Kościuszkowską i Targowicą, rozważa kogo powieszono, a kogo nie, dochodzi też do smutnego wniosku, że nie powieszono króla Stanisława Augusta. Bo ten, jak wiadomo, ostatecznie przystąpił do Targowicy. My nie mamy dziś króla ale mamy prezydenta, który chce być królem ponad konstytucją. I chciałby wieszać za wyrażanie poglądów z nią zgodnych. Powinien uświadomić sobie, że dzieło Rymkiewicza ktoś kiedyś może potraktować w sposób mało dla niego przyjemny. Uzurpatorzy też podlegają karze.
Komentarze obsługiwane przez CComment