Usłyszałam o tym dniu kilka (a może kilkanaście?) lat temu od licealnej koleżanki i uczestniczyłam w spotkaniu z tej okazji (dziękuję, Aniu, za zaproszenie), podczas którego rozmowy przeplatały się ze śpiewem i tańcem.
Sezon truskawkowy w pełni, więc dziś będzie właśnie o mazowieckich truskawkach. Kiedy pojawiają się na straganach i różnych „ryneczkach” – zazwyczaj na początku maja – a potem obradzają w przydomowych ogródkach i na działkach, przez kilka miesięcy wabią swą czerwienią nasze oczy i stają się prawdziwymi królowymi pośród wielu owoców sezonowych.
Nadchodzi Euro. I nie chodzi tu o przyjęcie europejskiej waluty, ani też o wybory do europarlamentu, ale o coś, co tygryski lubią najbardziej – mistrzostwa w piłce kopanej. I nic to, że w Niemczech, że grupa śmierci, że Lewy już nie ten, a koń jaki jest, każdy widzi.
Im jesteśmy starsi, tym częściej wracamy pamięcią do dzieciństwa. Jawi nam się ono jako kraina beztroski, radości, bezpieczeństwa, po której oprowadzają nas idealni rodzice (opiekunowie).
W dzisiejszym felietonie chciałem jeszcze raz powrócić do okresu zastawów krzyżackich Mazowsza. Nie był to może zbyt długi okres, bo w sumie obejmujący niecałe ćwierć wieku (dla ziemi wiskiej były to lata 1382-1401, a dla ziemi zawkrzeńskiej lata 1384-1391, 1392-1399 i 1407-1410/1411, dla ziemi płońskiej jedynie 1398/1399), który jednak pozostawił sporo śladów.