Dla wielu miniona niedziela to taka sama niedziela jak inne w kalendarzu, dla części z nas jednak różni się od innych, bo ostatnia w karnawale, zapustna.
Opowiedziana w ostatnim felietonie krótka historia z życia mazowieckich żaków, wśród których znajdował się patron obecnego roku na Mazowszu – Stanisław Grzepski, to tylko jeden z epizodów epoki, który zwykło się nazywać „złotym wiekiem” polskiej historii.
W minioną niedzielę poseł PiS, były premier Mateusz Morawiecki zawitał do Ciechanowa. W auli PANS (Państwowej Akademii Nauk Stosowanych, d. PWSZ) spotkał się z wyborcami i sympatykami swojej partii, na czele których, można było zobaczyć posłankę z Ciechanowa Annę Cicholską i senatora z Przasnysza Krzysztofa Bieńkowskiego, starostów – ciechanowskiego i mławskiego.
„Kiedyś to były zimy” albo „kiedyś to były karnawały”, słyszę takie westchnięcia nie tylko osób starszych ode mnie, ale i rówieśników. Wiem, że to nie tyle tęsknota za siarczystym mrozem, śniegiem i wysokimi zaspami, co tęsknota za atrakcjami typu zjeżdżanie z górek czy kulig, ale nie ten z traktorem ciągnącym sanki, lecz ten z zaprzężonymi w konie saniami, do których też można było przyczepić sanki.
Ależ to była historia! Jej echo jeszcze do dziś słychać w powiewie historii na krakowskich plantach, a wiele jej epizodów utrwalone zostało w pracach najwytrawniejszych historyków epoki nowożytnej i badaczy dziejów prawa w dawnej Polsce, a nawet twórców kultury, między innymi przez Jana Matejkę, autora namalowanego w 1893 r. obrazu „Wyjście żaków z Krakowa w roku 1549”, który do dziś można podziwiać na ekspozycji w Muzeum Narodowym w Krakowie, czy o 20 lat starszej powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego „Żacy krakowscy w roku 1549. Prosta kronika” (Lwów 1873).
Kilka lat temu miałem pomysł, aby zorganizować salon poezji w Teatrze Polskim w Warszawie. Taka prowincya w stolicy, tylko nie w charakterze widzów jadących autobusem na przedstawienie, ale przeciwnie – przedstawienie przeniesione do stolicy.