Im jesteśmy starsi, tym częściej wracamy pamięcią do dzieciństwa. Jawi nam się ono jako kraina beztroski, radości, bezpieczeństwa, po której oprowadzają nas idealni rodzice (opiekunowie).
W dzisiejszym felietonie chciałem jeszcze raz powrócić do okresu zastawów krzyżackich Mazowsza. Nie był to może zbyt długi okres, bo w sumie obejmujący niecałe ćwierć wieku (dla ziemi wiskiej były to lata 1382-1401, a dla ziemi zawkrzeńskiej lata 1384-1391, 1392-1399 i 1407-1410/1411, dla ziemi płońskiej jedynie 1398/1399), który jednak pozostawił sporo śladów.
„Mamo”, rozbrzmiał w oddali głos. Leżałam na plaży kilkanaście metrów od morza. Bezpieczna i spokojna cieszyłam się chwilą. Nagle ziarna piasku, a może fale zawołały: „Mamo, mamo”. Udałam, że nie słyszę. Zamknęłam oczy.
Weszliśmy w czas turbulencji, w Polsce i w całym świecie. Z różnych stron dochodzą złe wiadomości, choć głównie z krajów ościennych, z Ukrainy, Słowacji. Media i politycy ubierają to w słowa: Rosja już "rozpętała totalną wojnę hybrydową", "niepokój tyka i pulsuje", "szpiedzy są pośród nas i udają zwykłych ludzi" a GRU (rosyjski wywiad wojskowy), od dawna "penetruje i rekrutuje" polityczne sfery.
Od trzech tygodni nie milkną w mediach pytania i komentarze na temat zbiegłego na Białoruś byłego już sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasza Szmydta, wobec którego postawiono zarzut szpiegostwa. W lokalnej prasie oraz w rozmowach mieszkańców naszego regionu pojawia się wątek jego związków z Mazowszem: dzieciństwo i młodość spędził w Ostrołęce, pracował w sądach w Ciechanowie i w Płocku, był postacią znaną – choć nie przez wszystkich cenioną – w gronie miejscowych prawników.